Tu w 2005 roku z grupą przyjaciół otwierałem swą wielką wystawę „W stronę Schulza". Projekt skupiający prace najwybitniejszych polskich twórców w hołdzie wielkiemu artyście z Drohobycza wzbudził duże zainteresowanie ówczesnej pani dyrektor Zofii Gołubiew i jej zastępcy Marka Świcy.

Idea, którą do dziś realizujemy poprzez powołaną Fundację Republika Marzeń, uzupełniając o kolejne nazwiska artystów tam właśnie w Krakowie, miała swoją szczególną odsłonę. W Muzeum Narodowym była realizowana z wielką pieczołowitością. O scenografię zadbał Tadeusz Smolicki. Wielu pracowników Muzeum, m.in. niepracująca już Monika Dudek, podeszło do naszej idei z wielkim sercem i oddaniem. Ku naszej uciesze wystawa okazała się jedną z najchętniej oglądanych ekspozycji.

Muzeum Narodowe w Krakowie uzupełniło nasze zbiory kolekcją własnych prac, my zadbaliśmy, by samą ekspozycję wzbogacić o dodatkowe wydarzenia: koncerty, spotkania literackie, spektakle. Jako krytyk teatralny jestem szczególnie dumny, że do przeczytania tekstów Schulza udało mi się zaprosić Annę Polony i Krzysztofa Globisza oraz Marcina Przybylskiego, młodego aktora Teatru Narodowego, który bardzo przypominał Schulza. Krzysztofowi Globiszowi jestem szczególnie wdzięczny, bo zgodził się zrobić nagłe zastępstwo (cztery godziny przed wernisażem) za Jerzego Nowaka, który nieoczekiwanie wylądował w szpitalu. Muzeum Narodowe w szczególny sposób celebruje wernisaże. Przekonałem się o tym osobiście, wspominając ze wzruszeniem ciepłe słowa, jakie usłyszałem od profesora Jana Błońskiego, człowieka legendy uważanego za jednego z najbardziej wpływowych krytyków powojennych, który doprowadził m.in. do wydania w Polsce wszystkich dzieł Witolda Gombrowicza. I wszystkich sztuk Mrożka. Mocno już schorowany i przygarbiony autor eseju „Biedni Polacy patrzą na getto" mówił mi ze wzruszeniem o fenomenie Schulza jako artysty stale w Polsce niedocenianego, a będącego częścią naszego narodowego dziedzictwa.

Ta dyskusja o polskim dziedzictwie w krakowskim Muzeum Narodowym toczy się od dawna. Kilkanaście miesięcy przed oficjalnymi obchodami stulecia odzyskania niepodległości debata ta zyskuje nową dynamikę, skłaniając do postawienia pytania o nas samych, o to, jak definiujemy naszą historię, dorobek cywilizacyjny, specyfikę kultury narodowej i jej związki z otaczającym nas światem. Podkreślanie kulturowej ciągłości i odnajdywanie stałych elementów narodowej tożsamości w znanych i nieznanych dziełach z różnych epok, nawet w okresach braku politycznej suwerenności, to najważniejsze tezy wystawy „Dziedzictwo", którą właśnie możemy tu oglądać. Jej konstrukcja oparta została na czterech kategoriach zaczerpniętych z antropologicznych i historycznych studiów nad kulturami narodowymi. Są to „geografia", „język", „obywatele" i „obyczaj". Pierwsza odnosi się do terytoriów, z którymi dana kultura się wiąże i traktuje jako własne. Druga podkreśla rolę języka w definiowaniu odrębności narodowych, trzecia opisuje tych, którzy z daną kulturą się utożsamiają, a czwarta uzmysławia, że z perspektywy historycznej narody definiować można przez odniesienie do ich źródeł kulturowych, a nie kategorii etnicznych.