Wiesław Ogrodnik, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec": Ceramika, którą znają w świecie

Tworzymy, rękodzieło, jesteśmy manufakturą i zarabiamy na unikatowości naszych wyrobów. Każdy produkt jest niepowtarzalny – mówi Wiesław Ogrodnik, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec".

Publikacja: 24.11.2016 22:00

Wiesław Ogrodnik, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec".

Wiesław Ogrodnik, prezes Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec".

Foto: materiały prasowe

Rz: Jaka jest historia bolesławieckiej ceramiki?

Wiesław Ogrodnik: Wytwarzana jest od wieków z naturalnych glin kamionkowych, których pokłady znajdują się w okolicach Bolesławca. Pierwsze naczynia ceramiczne powstały w mieście już w czasach średniowiecza. Najstarsza zbadana dotąd bolesławiecka garncarnia, działająca najprawdopodobniej od XVI do połowy XVII wieku, znajdowała się przy ul. Piaskowej w Bolesławcu. Powstawały w niej naczynia użytkowe o różnych formach: garnki, dzbany, miseczki, flasze, talerze, miski, patelnie, naczynka i słoje apteczne, a także kafle piecowe, figurki, skarbonki. Przedmioty, kryte były szkliwami różnego rodzaju i barwy, niektóre posiadały bogatą dekorację plastyczną. Jeszcze w wiekach średnich bolesławieccy garncarze zjednoczyli się w cech, który dokładał wszelkich starań, aby poziom wytwarzanych naczyń był jak najwyższy, ograniczając między innymi liczbę zakładów do pięciu. Ograniczenie liczby garncarzy w mieście zostało zniesione pod naciskiem rządu pruskiego w roku 1762. Już wtedy Bolesławiec był jednym z liczących się w Europie ośrodków garncarskich. Pod koniec XIX w. utworzono, z kolei szkołę ceramiczną.

Ale Zakłady Ceramiczne „Bolesławiec" powstały dopiero po wojnie?

Z komasacji siedmiu poniemieckich zakładów za sprawą prof. Tadeusza Szafrana, artysty z Krakowa. W tym roku dokładnie 10 sierpnia obchodziliśmy 70-lecie przedsiębiorstwa. Od 1980 roku funkcjonujemy pod obecną nazwą. W 1994 roku doszło do przekształcenia państwowego zakładu w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Ministerstwo wielokrotnie przymierzało się do prywatyzacji, ale istniała duża rozbieżność między cenowymi ofertami inwestorów a oczekiwaniem państwa.

I dziś jesteście dobrze prosperującą państwową firmą. Co produkujecie?

Głównie wyrabiamy ceramikę stołową, troszkę galanterii, hermetycznych garnków. To rękodzieło. Do początku zeszłego roku produkowaliśmy ceramikę budowlaną, na przykład układy kominowe. Jednak ten segment produkcji był nieopłacalny, obciążał wynik finansowy firmy, powodując, że balansowaliśmy między niewielkimi zyskami a stratami. Zaniechaliśmy wyrobu ceramiki budowlanej.

I dziś wykazujecie zysk, a przychody rosną. Dostaliście „Orła Eksportu", nagrodę przyznawaną przez Rzeczpospolitą, za eksportowy produkt, czyli ceramikę. Gdzie ją sprzedajecie?

Eksportujemy ją do 30 krajów. Głównymi odbiorcami są Stany Zjednoczone, Japonia, Korea, Tajwan. Na te kraje przypada 75 proc. wartości sprzedaży zagranicznej. Pozostałe 25 proc. to głównie odbiorcy w UE. Eksport stanowi połowę przychodów przedsiębiorstwa, czyli około 20 mln zł. Teraz mamy zyski, ceramika budowlana obciążała zakład. Po zakończeniu produkcji takich wyrobów nasza sytuacja finansowa zdecydowanie się poprawiła. W 2014 roku zanotowaliśmy stratę, poprzedni rok był dobry, ten jest bardzo dobry. Jeżeli nie nastąpi załamanie gospodarcze jak w 2008 roku, to nie widzę przeszkód, abyśmy mogli wykazać zysk również w przyszłym roku. Pomaga nam osłabienie złotego.

Dostaliście wsparcie finansowe ze Skarbu Państwa. W jakim celu?

Otrzymaliśmy 65 proc. wsparcia, które nie jest pomocą publiczną dla inwestycji wartej 7 mln zł. Zamierzamy rozbudować malarnię i powiększyć piecownię, zakupimy nowy piec i program do zarządzania produkcją. Za rok inwestycja będzie ukończona. Pozwoli na zwiększenie mocy produkcyjnych o około 30 proc. i spodziewamy się, że całą produkcję sprzedamy w Polsce i za granicą. Sondujemy nowe rynki, m.in. brazylijski i izraelski. Planujemy również zwiększyć zatrudnienie z 470 do 550 osób, choć ze znalezieniem pracowników w Bolesławcu, w którym niemal nie ma bezrobocia, może być pewnym problemem.

Osobowością eksportu w konkursie „Rzeczpospolitej" została wasza projektantka, Janina Bany – Kozłowska. Jakich kadr wymaga produkcja ceramiki?

Jednym z filarów spółki jest zespół 10 projektantek, w tym pani Janina, która w zeszłym roku otrzymała medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis", jedno z najwyższych odznaczeń nadawanych przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Drugi filar firmy to zdobniczki wyrobów. Tworzymy, bowiem rękodzieło, jesteśmy manufakturą i zarabiamy na unikatowości naszych wyrobów. Każdy produkt jest niepowtarzalny, mamy w katalogu 1900 wzorów, rocznie klienci zgłaszają zapotrzebowanie na 300 do 350 wzorów. Sprzedajemy około 800 ton towaru rocznie, 1,5 miliona sztuk.

Obserwujecie jakieś szczególne upodobania estetyczne odbiorców rękodzieła?

Amerykanie lubią motywy związane z flagą narodową, więc na dużej części produktów umieszczamy gwiazdy, a oferta jest barwiona na biało, niebiesko i czerwono. Podobnie Izraelczycy zainteresowali się naszym produktem ze względu na wzory niebiesko – białe, co kojarzy się z barwami narodowymi Izraela. Ciekawsza jest natomiast historia zdobycia rynku koreańskiego. Zakład LG z Wrocławia zamówił nasze zestawy dla kierownictwa, później pamiątkowe dla pracowników. Koreańscy pracownicy LG zawieźli te prezenty do ojczyzny i tam spopularyzowali. W naszym sklepie w Bolesławcu również widzimy dużo Azjatów, ponieważ turyści wolą kupić towar bezpośrednio u nas, gdyż w Korei jest to wyrób droższy.

Budujecie lokalną tożsamość?

Ceramika jest głównym motywem promocyjnym miasta. A w całym powiecie istnieją co najmniej 24 firmy ceramiczne. Jesteśmy największym zakładem ceramicznym w Bolesławcu i jednym z największych pracodawców oraz płatników podatku od nieruchomości. Miasto co roku organizuje Bolesławieckie Święto Ceramiki, w którym uczestniczymy, święto to jednak moim zdaniem, powinno być Świętem Ceramiki Bolesławieckiej. Warto pamiętać o tym, że jesteśmy miastem ceramiki dzięki ceramikom, a nie dzięki samorządowi. Jesteśmy ambasadorami ziemi bolesławieckiej, ale i Dolnego Śląska. Dostaliśmy właśnie Dolnośląskiego Gryfa w kategorii Ambasador Dolnego Śląska, czyli najbardziej prestiżową w regionie nagrodę gospodarczą firmowaną między innymi przez Zachodnią Izbę Gospodarczą i Urząd Marszałkowski.

—rozmawiał Rafał Mierzejewski

Rz: Jaka jest historia bolesławieckiej ceramiki?

Wiesław Ogrodnik: Wytwarzana jest od wieków z naturalnych glin kamionkowych, których pokłady znajdują się w okolicach Bolesławca. Pierwsze naczynia ceramiczne powstały w mieście już w czasach średniowiecza. Najstarsza zbadana dotąd bolesławiecka garncarnia, działająca najprawdopodobniej od XVI do połowy XVII wieku, znajdowała się przy ul. Piaskowej w Bolesławcu. Powstawały w niej naczynia użytkowe o różnych formach: garnki, dzbany, miseczki, flasze, talerze, miski, patelnie, naczynka i słoje apteczne, a także kafle piecowe, figurki, skarbonki. Przedmioty, kryte były szkliwami różnego rodzaju i barwy, niektóre posiadały bogatą dekorację plastyczną. Jeszcze w wiekach średnich bolesławieccy garncarze zjednoczyli się w cech, który dokładał wszelkich starań, aby poziom wytwarzanych naczyń był jak najwyższy, ograniczając między innymi liczbę zakładów do pięciu. Ograniczenie liczby garncarzy w mieście zostało zniesione pod naciskiem rządu pruskiego w roku 1762. Już wtedy Bolesławiec był jednym z liczących się w Europie ośrodków garncarskich. Pod koniec XIX w. utworzono, z kolei szkołę ceramiczną.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego