Warto o tym pamiętać, gdyż o ile każda firma stara się powiększać przychody, o tyle koszty są pozycją, którą zwykle chce ograniczać, albo utrzymać dobrą relację ceny do jakości. Na tę specyfikę sektora zwracał też uwagę znany ekonomista, prof. Jerzy Hausner, który podczas gdańskiej konferencji związanej z Open Eyes Economy Summit przypominał, że w centrach usług nic nowego się nie wymyśla (ośrodków R&D jest u nas bardzo niewiele). Nie korzystają one też z dorobku polskich uczelni. Korzystają z ich absolwentów, przyzwoicie ich wynagradzając, ale jak długo? Zdaniem prof. Hausnera warto zacząć stawiać centrom usług pewne wymagania dotyczące np. rozwoju technologicznego, projektów badawczych na uczelniach, i od tego uzależniać przywileje. Choćby dofinansowanie miejsc pracy, z którego niekiedy korzystały.

Dzisiaj, przy malejącej podaży pracowników, mniej liczy się ilość, a bardziej jakość tych miejsc pracy. Dlatego trochę zdziwił mnie entuzjazm, jaki w lokalnych mediach wywołała informacja o inwestycji w nowe centrum usług we Wrocławiu. Co prawda otwiera je globalna, dobrze znana w swojej branży firma – potentat motoryzacyjny Mahle, ale w swoim wrocławskim centrum usług wspólnych (SSC) utworzy na razie 100, a docelowo 200 miejsc pracy. Kropla w morzu na tle ok. 35 tys. osób, które sektor nowoczesnych usług dla biznesu zatrudnia we Wrocławiu będącym trzecim co do wielkości ośrodkiem tych usług w Polsce (po Krakowie i Warszawie). Nie poraża też profil nowego centrum, które ma zapewniać spółkom grupy obsługę finansową i IT. Oczywiście możemy się spodziewać, że – podobnie jak większość działających w Polsce centrów usług wspólnych i outsourcingu (SSC/BPO) również Mahle przebije plany.

Sektor usług dla biznesu odegrał i odgrywa pozytywną rolę na rynku pracy. Tworząc tysiące miejsc pracy dla absolwentów uczelni, był ratunkiem w latach kryzysu i dwucyfrowego bezrobocia. Warto jednak pamiętać o ograniczeniach sektora, który musi dbać o jak najlepszą relację ceny do jakości. I za jakiś czas może znajdzie ją w innym kraju, gdzie pójdą centra usług. Dobrze, by tym, co po nich zostanie, były nie tylko dziesiątki opustoszałych biur, ale i tysiące dobrych specjalistów – znających biegle obce języki, umiejących pracować w międzynarodowym środowisku, ale i zdolnych do wymyślania czegoś nowego.