Minęły czasy, gdy za pieniądze można było błyskawicznie dostać się do specjalisty. Teraz w placówkach prywatnej służby zdrowia także musimy poczekać. One same przyznają już, że odpłatność nie gwarantuje natychmiastowej usługi.
„Rzeczpospolita" sprawdziła, jak długo trzeba czekać w Warszawie na wizytę w największych prywatnych sieciach medycznych. W Falck czy Medicover z konsultacji lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), czyli internisty lub pediatry, „można skorzystać maksymalnie do dwóch dni". Do lekarzy popularnych specjalizacji, takich jak ginekologia, trzeba czekać już ok. pięciu dni, a specjalizacje wąskie, takie jak endokrynologia czy hematologia, wymagają zwykle trzech tygodni oczekiwania.
W dużych miastach, gdzie jest dużo pacjentów abonamentowych, sytuację dodatkowo pogarsza nadużywanie wizyt u specjalistów. Według ekspertów możliwość umówienia się na wizytę „za darmo" zachęca do korzystania z nich częściej niż potrzeba. To zapycha system, który już dziś niedomaga z powodu braku lekarzy.
– O ile jakiś czas temu problem niedoboru kadr medycznych występował tylko na prowincji, o tyle teraz jest widoczny także w miastach, gdzie lekarzy jest najwięcej – tłumaczy Damian Patecki, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). – W dodatku ostatnie działania Ministerstwa Zdrowia i rządu, takie jak reforma POZ i oparcie leczenia na lekarzu pierwszego kontaktu czy wprowadzenie sieci szpitali, spowodują, że popyt na usługi lekarskie będzie rósł. Szczególnie na specjalistów, do których dostęp będzie jeszcze bardziej ograniczony – tłumaczy Patecki.
I dodaje, że sytuacji nie poprawiają głodowe podwyżki dla personelu medycznego, zakładające wzrost płac lekarzy o zaledwie kilkadziesiąt złotych rocznie.