Pierwsza wersja map potrzeb zdrowotnych w lecznictwie szpitalnym zakładała, że do 2029 r. na oddziałach ginekologiczno-położniczych znikać będzie nawet 571,7 łóżka rocznie, a na pediatrii ich liczba zmniejszy się o połowę. Lekarze się obawiali, że z map województw znikną całe szpitale, a eksperci tłumaczyli, że taka prognoza jest spójna z programem ministra zdrowia, który zapowiedział ograniczanie lecznictwa szpitalnego na korzyść porad ambulatoryjnych. Nowa, uaktualniona wersja map jest już mniej radykalna. Według niej oddziały ginekologiczno-położnicze miałyby tracić 517 łóżek rocznie, o 54 łóżka mniej, co w skali najbliższych 13 lat pozwoli zachować aż 702 łóżka. Również pediatria zaoszczędziłaby 35 proc. łóżek, które wcześniej przeznaczano do likwidacji. Choć resort jeszcze tych planów nie ogłosił, można je wyczytać z prognoz zamieszczonych w najnowszych mapach, bo blisko 1500-stronicowe dokumenty zawierające pełną ewidencję zasobów ochrony zdrowia – łóżek szpitalnych, personelu i zapotrzebowania na świadczenia na kolejne lata są podstawą planowania opieki zdrowotnej w poszczególnych województwach.
– Wedle poprzedniej wersji map pediatrii nie miałby co drugi szpital, a aktualnej – co dziesiąty – mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Skąd takie rozbieżności wersji map? Jerzy Gryglewicz uważa, że resort zdrowia tylnymi drzwiami wycofuje się z ograniczenia hospitalizacji na rzecz opieki ambulatoryjnej, jednodniowej i w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Zgadza się z nim Marek Balicki, były minister zdrowia i szef Wolskiego Centrum Psychiatrii:
– Tak szybka zmiana w krótkim czasie wskazywałaby na to, że albo zmieniła się epidemiologia, albo przesłanki polityczne. Nie sądzę jednak, by chodziło o dane epidemiologiczne – ocenia. Dodaje, że utrzymywanie dużej liczby łóżek szpitalnych to błąd: – Polska nie jest krajem szczodrym, jeśli chodzi o wydatki na ochronę zdrowia. Inwestujemy w nią najmniej w Europie. Tym bardziej nie powinniśmy finansować nadmiernej liczby łóżek szpitalnych, bo blokujemy pacjentom dostęp do innych świadczeń zdrowotnych i wydłużamy kolejki – tłumaczy Marek Balicki.
Jerzy Gryglewicz dodaje, że utrzymywanie tylu łóżek to marnowanie publicznych pieniędzy: