Choć rząd wstrzymał konsultacje publiczne projektu nowelizacji ustawy o działalności leczniczej, to nie przekreśla całkowicie wprowadzenia możliwości pobierania przez publiczne placówki opłat za leczenie. Jak tłumaczył wczoraj w Sejmie wiceminister Marek Tombarkiewicz, ministerstwo zamierza tylko uszczegółowić zasady takiego rozwiązania.
– Na razie rozpoczęliśmy bardzo gorącą dyskusję o zagrożeniach z tym związanych – powiedział.
Liczby z fusów
Zgodnie z oceną skutków regulacji (OSR) umożliwienie udzielania komercyjnych świadczeń zdrowotnych podmiotom publicznym niebędącym przedsiębiorcami zwiększy ich przychody o 5 proc. Resort przyjął taki wskaźnik na podstawie danych o przychodach samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SPZOZ), które zostały przekształcone w spółki po wejściu ustawy w życie w 2011 r. Ministerstwo obliczyło, że w 2015 r. przychody SPZOZ wyniosły 39,2 mld zł, a 5 proc. tej sumy to 1,96 mld zł. Jak czytamy w OSR, aby osiągnąć ten poziom, suma przychodów SPZOZ powinna wzrosnąć do 5,26 proc., a 5,26 proc. od 39,2 mld zł to 2,062 mld zł.
Zdaniem ekspertów koszty mogą być jednak wielokrotnie wyższe.
- Przede wszystkim w spółki zostały przekształcone tylko 192 SPZOZ na ponad 800 i dotyczy to głównie małych szpitali powiatowych, a te mają ograniczone możliwości realizowania świadczeń komercyjnych, bo nie oferują ich pełnego zakresu – mówi dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego. – Zabiegi wysokospecjalistyczne, do których dostęp jest najtrudniejszy, wykonuje się w renomowanych szpitalach akademickich i instytutach, dysponujących wąsko wyspecjalizowaną kadrą.