Wbrew prognozom samorządowców, którzy szacowali, że na połączenie z innym szpitalem przed kwalifikacją do sieci zdecyduje się nawet kilkadziesiąt placówek, w oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia przedstawiono zaledwie siedem aktów o połączeniu. W sieci znajdą się po dwa połączone szpitale na Śląsku i na Dolnym Śląsku i po jednym na Mazowszu i w Wielkopolsce.
Trudno zrozumieć
Dla samych szpitali połączenie to przede wszystkim gwarancja utrzymania się w sieci, która zapewnia finansowanie ze środków publicznych albo wyższe niż dotychczas umowy z NFZ.
Pacjenci jednak mogą tych ruchów nie zrozumieć. Pod wspólnym szyldem będą bowiem działać oddalone od siebie o 30 km szpitale w Pruszkowie i Konstancinie-Jeziornie oraz szpitale we Wrocławiu i Ząbkowicach Śląskich, które dzieli blisko 70 km. Złośliwi twierdzą, że nowe placówki będą miały wyjątkowo długie korytarze. W praktyce jednak taka odległość może powodować problemy dla pacjentów, bo jeśli administrację lub np. dział dokumentacji medycznej dyrekcja zdecyduje się przenieść do jednego budynku, po dokumenty pacjenci będą musieli jeździć wiele kilometrów.
Dla Szpitala Kolejowego w Pruszkowie połączenie z konstancińskim Stocerem stanowiło o być albo nie być. Dysponował bowiem tylko jednym z dwóch oddziałów wymaganych, by zakwalifikować się na najniższy, I poziom sieci. Z kolei Wojewódzkiemu Szpitalowi Klinicznemu w Zielonej Górze połączenie z Poradnią Akademicką Uniwersytetu Zielonogórskiego zapewniło nie tylko kwalifikację na najwyższy poziom szpitali ogólnopolskich, ale też zwiększenie o 40 mln zł obecnej 200-milionowej umowy z NFZ.
By zapewnić sobie miejsce w sieci, połączone szpitale muszą jeszcze do 21 września przedstawić zaświadczenie o wpisie do rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą.