Po tym, jak rząd upublicznił projekt powołujący do życia Pracownicze Plany Kapitałowe, pracodawcy zabrali się do analizowania nowych przepisów, bo oznaczają dla nich nowe obowiązki i związane z nimi koszty.
– Większość pytań przedsiębiorców dotyczy kosztów związanych z funkcjonowaniem nowego systemu – mówi Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. – Nie chodzi tu tylko o 1,5 proc. składki, jaką pracodawca będzie musiał dołożyć do składki pracownika, ale także o koszty administrowania tym nowym systemem.
A tych może być całkiem sporo. Pracownicy będą mogli przystępować do oszczędzania i rezygnować z niego. Osoby zmieniające miejsce pracy będą przechodziły do nowej firmy z pieniędzmi zgromadzonymi na funduszu wybranym przez poprzedniego pracodawcę. Poza tym ustawa przewiduje autozapis wszystkich ubezpieczonych do PPK raz na dwa lata.
Do nowych kosztów związanych z administrowaniem decyzjami pracowników dochodzi także niepewność interpretacji nowych przepisów. Podstawowy problem dotyczy skutków rezygnacji pracownika z oszczędzania w PPK. Czy to oznacza, że pracodawca będzie musiał zapłacić składkę po tym, jak raz na dwa lata wszyscy jego pracownicy zostaną ponownie zapisani do Planów, czy też nie.
Kto zapłaci za zły wybór
Część pracodawców zastanawia się, czy chce wziąć na siebie odpowiedzialność za wybór funduszu, w którym będą oszczędzane pieniądze zatrudnianych pracowników. Zasadniczy problem wynika z tego, że w myśl nowych przepisów składki do PPK mają stanowić prywatne środki pracowników. Z drugiej strony to pracodawca ostatecznie zadecyduje, gdzie ulokuje te pieniądze. Nowe przepisy przewidują bowiem wyłącznie obowiązek konsultacji z załogą tego wyboru. W razie sporu co do ulokowania pieniędzy w różnych PPK ostateczna decyzja w tej sprawie spadnie na pracodawcę. A co, jeśli wybierze źle? Pracownicy będą wtedy mogli mieć do niego słuszne pretensje za kilka lat, gdy okaże się, że wskazany przez firmę fundusz zamiast pomnażać pieniądze na starość zgromadzone u niego, traci je.