Zarobkujący emeryci i renciści do końca lutego każdego roku muszą się rozliczyć z ZUS z zarobków uzyskanych w całym minionym roku. Obowiązek ten wynika z narzuconych przez przepisy limitów w uzyskiwaniu przez świadczeniobiorców przychodów z działalności zarobkowej. Rzadko kiedy mogą oni dorabiać bez żadnych ograniczeń i konsekwencji przekroczenia limitów.
W najlepszej sytuacji są osoby, które ukończyły powszechny wiek emerytalny, bo mogą zarabiać bez ograniczeń. Bez konsekwencji jest też zarabianie na podstawie umowy o dzieło. Nie podlega ona oskładkowaniu, więc przychód z niej nie jest brany pod uwagę przy rozliczaniu emerytury lub renty.
Podobnie jest z przedsiębiorcami. Wysokość zarobków z działalności nie przekłada się na możliwość pobierania świadczeń. A to dlatego, że ZUS przyjmuje tu jako zarobek kwotę najniższej podstawy wymiaru składek z biznesu – tj. 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. W 2016 r. było to 2433 zł miesięcznie. Jeśli zaś świadczeniobiorca miał prawo do opłacania preferencyjnych składek, ZUS przyjmuje, że jego miesięczny zarobek z działalności to równowartość 30 proc. minimalnej płacy (w 2016 r. – 555 zł). W ostatnim roku najniższy limit, po którego przekroczeniu ZUS obniża emeryturę lub rentę, wyniósł natomiast 2813,40 zł. W przypadku przedsiębiorców oznacza to, że nie było miesiąca, kiedy ich „zarobek" przekroczył ten próg. I to niezależnie od tego, jak dochodowy prowadzą biznes.
Inaczej jest, gdy senior podejmie współpracę na zlecenie czy etat. Status świadczeniobiorcy nie chroni ani przed składkami, ani przed skrupulatnym liczeniem dochodów. Trzeba pilnować dochodowej granicy, żeby nie narazić się na zmniejszenie czy zawieszenie emerytury czy renty. Aby zarobek nie wpływał na wypłatę świadczenia, miesięcznie nie może przekraczać 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Ten próg zmienia się od trzeciego miesiąca każdego kwartału. Od 1 grudnia 2016 r. do 28 lutego 2017 r. wynosi 2838,60 zł.
Po przekroczeniu tego progu ZUS zmniejsza świadczenie do wypłaty.