Kwestią sporną stało się potwierdzenie zatrudnienia na etacie, z pensją w wysokości 50 tys. zł miesięcznie, w firmie zajmującej się importem, dystrybucją i handlem dziecięcymi zabawkami. Spółka w tym czasie zatrudniała kilkunastu pracowników.
Kobieta początkowo pełniła w spółce, której była mniejszościowym współwłaścicielem, funkcję prezesa z pensją 7 tys. zł netto. Na początku 2013 r., większościowy (zagraniczny) udziałowiec zaproponował nowego prezesa i rozwinięcie działalności na nowe rynki: sprzedaż kosmetyków dla dzieci, artykułów szkolnych czy własną produkcję w Chinach.
Postanowiono utworzyć nowe stanowisko dyrektora generalnego. Rekrutacją na to stanowisko zajęła się prezes. Przedstawione przez nią łącznie osiem kandydatur okazało się niezadowalających. Spółka zdecydowała się więc na zatrudnienie na tym stanowisku samej pani prezes, ale już z pensją 50 tys. zł miesięcznie. W czasie podpisywania umowy była już w czwartym miesiącu ciąży. Do ostatniego momentu przed porodem podróżowała po świecie (Chiny, Hongkong, Londyn) i koordynowała działania spółki zmierzające do rozszerzenia jej działalności. W kolejnych latach przyniosło to dziesięciokrotny wzrost dochodów spółki.
Czytaj też: ZUS podważa wynagrodzenia z umów o pracę ciężarnych
Gdy po trzech miesiącach pracy na nowym stanowisku poszła na zwolnienie chorobowe, a następnie zasiłek macierzyński, ZUS wypłacił jej łącznie 300 tys. zasiłku. Potem jednak zażądał zwrotu tej kwoty, podważając zawartą z nią umowę o pracę. ZUS uznał, że umowa została zawarta dla pozoru, by uzyskać korzyści z systemu ubezpieczeń społecznych.