Państwo ma zadbać, by był prąd

Problemy energetyki i węgla nie są tylko sprawą rynku. Spółki muszą efektywnie funkcjonować, ale kwestią przyjętej strategii jest to, na co mają przeznaczać zyski – mówi w rozmowie z Anetą Wieczerzak-Krusińską minister energetyki Krzysztof Tchórzewski.

Publikacja: 17.11.2015 20:00

Państwo ma zadbać, by był prąd

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Sejm ekspresowo znowelizował ustawę o działach administracji. Powołane działy – energii i gospodarki złożami kopalin – stworzą podwalinę dla nowego ministerstwa energetyki. Ale na razie nie przeniesiono nadzoru nad spółkami energetycznymi z MSP. Czy tak pozostanie?

Pierwszą decyzją jest utworzenie działu energia w ramach gospodarki narodowej. Na jego podstawie zostanie powołany resort, który w swoich kompetencjach oprócz energii będzie miał też górnictwo i gazownictwo, czyli wszystkie obszary związane z tworzeniem energii. Ministerstwo będzie jednak powstawać etapami.

W pierwszej kolejności – w zasadzie niemal od zaraz – nadzorem obejmiemy spółki wydobywcze, a w drugiej – w ciągu kolejnych miesięcy – także koncerny energetyczne. Bo mimo że na razie ministerstwo jeszcze nie istnieje, to muszę mieć jak najszybciej narzędzie do działania.

Jakie będą pierwsze decyzje w sprawie górnictwa, które jest w stanie katastrofalnym?

Mam kilka pomysłów i będziemy na ten temat rozmawiać w ramach innych resortów, np. rozwoju czy finansów, a także ze stroną społeczną. Na razie nie chcę ujawniać konkretów, bo jeszcze nie wiem, co w drodze tych negocjacji uzyskam, a w czym będę musiał ustąpić.

Wszystko musi się zamykać finansowo i być zgodne z przepisami pomocy publicznej. W pierwszej kolejności musimy też przejrzeć zamiary i zobowiązania podjęte przez Ministerstwo Gospodarki i być może dokończyć niektóre z nich.

Priorytetem będzie utrzymanie miejsc pracy w górnictwie. Restrukturyzacja nie może polegać tylko na ich likwidowaniu. Co więcej, pracownicy muszą być angażowani w sprawy firmy i traktowani podmiotowo. Wtedy rośnie wydajność załogi i jej gotowość nawet do ponoszenia pewnych wyrzeczeń, by firma wyszła na prostą.

Jestem przy tym przeciwnikiem agencji pracy i otwartych konfliktów między kierownictwem a załogą, które ostatnio obserwowaliśmy w firmach wydobywczych. Bardziej skuteczne jest zarządzanie metodą kompromisowych kroków.

Na dziś palącą kwestią jest wypłata barbórki. Czy zadłużone i stojące na skraju bankructwa firmy powinny z niej zrezygnować?

Pieniądze na wypłatę barbórki muszą być. Nie można dopuścić do tego, by ta nagroda została zlikwidowana. To byłby największy błąd.

Skąd je wziąć w sytuacji, kiedy spółki nie mają pieniędzy na bieżące działanie, nie mówiąc o inwestycjach?

Pieniądze by były, gdyby w latach poprzednich nie podejmowano pewnych decyzji. Olbrzymim błędem było uleganie naciskom ministra finansów, który ciągnął do budżetu pieniądze ze spółek wydobywczych, np. w postaci dywidendy czy ze sprzedaży akcji firm, takich jak Jastrzębska Spółka Węglowa. O problemach czekających branżę słyszeliśmy już kilka lat temu. Już wtedy trzeba było powiększać kapitały zakładowe na konieczne inwestycje. Kilkanaście miliardów złotych, które wzięło państwo ze spółek górniczych, mogło pójść na otwieranie nowych szybów, dzięki którym znacząco spadłyby koszty wydobycia.

Ten sam rząd zgodził się w 2010 r. na wcielenie w życie decyzji unijnych, czego skutkiem było ograniczenie możliwości inwestowania w kopalnie (chodzi o decyzję 787 Rady Europejskiej z 2010 r. w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie niekonkurencyjnych kopalń węgla – red.).

Na bieżąco krytykowałem te działania, które uważam za co najmniej nieroztropne. Do dziś nie uzyskałem też informacji, czy Polska, przyjmując te zapisy, coś w zamian uzyskała.

Teraz trzeba będzie trochę pogłówkować, by bez tych narzędzi wyprowadzić spółki wydobywcze na prostą.

Czy lekarstwem na te bolączki jest włączanie kopalń do spółek energetycznych?

Jest to tylko jeden z elementów planu. I zastrzegam, że nie w przypadku wszystkich spółek musi to być dobre rozwiązanie.

Przeprowadziliśmy taki pilotaż w Tauronie, gdy w 2007 r. włączyliśmy do grupy dwie kopalnie. To była moja decyzja i po latach widać, że nie miała negatywnego wpływu na efektywność.

Podobają się panu decyzje podjęte w ostatnich tygodniach przez resort skarbu? Chodzi mi np. o wniesienie do TF Silesia kopalni Kompanii Węglowej i zapowiedź kapitałowego zaangażowania w nią energetyki, a także przejęcie Brzeszcz przez Tauron i Bogdanki przez Eneę?

Co do Bogdanki, to – w mojej ocenie – jej przejęcie nie było dobrym ruchem z punktu widzenia interesu państwa. Bo wydano duże pieniądze na kopalnię, która na rynku radziła sobie samodzielnie. To byłoby bardziej uzasadnione za kilka lat, kiedy w Bogdance sięgnięto by po głębiej położone zasoby, co jest zawsze mniej opłacalne.

Choć z drugiej strony nie wierzę, by ten ruch nie był nieuzgodniony z rządem.

W mojej ocenie należałoby doinwestować kopalnie wychodzące na zero, np. przez wprowadzenie nowoczesnych technologii i wydajnych kombajnów.

Polityka rządu doprowadziła jednak do tego, że spółki energetyczne zaczęły od ratowania tych najgorszych kopalń. Tymczasem przy restrukturyzacji górnictwa – na co wskazują eksperci – nie obędzie się bez zamykania nierentownych zakładów, by te dobre mogły przetrwać.

Nie ma kopalń najlepszych i najgorszych. Te drugie to po prostu zakłady, gdzie kopie się głębiej. Dlatego każda kopalnia powinna otwierać nowe szyby, a likwidować te z kończącymi się zasobami.

Tymczasem w ciągu ostatnich ośmiu lat nie otworzono żadnego złoża. Taka inwestycja to wydatek rzędu nawet 2 mld zł. Ale pamiętajmy, że wygaszanie kopalń też wiąże się z dużymi kosztami na zabezpieczenie.

Czy spółki energetyczne też będą łączone? Resort skarbu miał takie plany przed kilku miesiącami. Podobno nie są one zupełnie odłożone ad acta.

Samymi sprawami organizacyjnymi nie rozwiążemy problemów energetyki. Nie wykluczam takiej konsolidacji w sektorze, ale tylko wtedy, gdy będą potrzebne duże środki np. na inwestycje.

Na przykład na atom?

Polsce potrzebny jest dostęp do nowych technologii. Jednak atom nie rozwiązuje problemów związanych z rosnącym zapotrzebowaniem naszego kraju na energię. Nie wykluczam budowy przynajmniej jednego bloku elektrowni jądrowej. To jednak nie będzie priorytet. Bo prąd z takiego bloku stanowiłby zaledwie kilka procent naszego miksu. Nie należy też zapominać, że dziś cykl realizacji projektów jądrowych jest długi, a w dodatku te europejskie są mocno opóźnione.

Dziś Niemcy zamykają elektrownie jądrowe i budują dwa potężne bloki węglowe. Patrząc na doświadczenia sąsiadów zastanawiam się, po co mamy przechodzić tę samą drogę, by dojść do podobnych wniosków.

Zwłaszcza że atom i energia odnawialna będą u nas tylko dodatkiem. Z kolei zapotrzebowanie na prąd w ciągu pięciu–sześciu lat w naszym kraju powinno wzrosnąć o 25–35 proc. i to mimo zwiększania efektywności energetycznej. Przy czym należy zauważyć, że dziś zużywamy o połowę mniej prądu, niż wynosi średnia w Unii Europejskiej.

Będzie pan nakłaniał spółki do budowy bloków węglowych, np. Energę do realizacji projektu w Ostrołęce?

Przede wszystkim chciałbym dostać materiały dotyczące tego, dlaczego projekt nie był realizowany i dlaczego ta część Polski nie ma wystarczających rezerw.

Spółki energetyczne realizują przecież wolę właściciela. Przy czym nadzór właścicielski nad nimi nie może być doraźny tylko stały. A to od energetyki zależy cała gospodarka. Bo jak nie będzie prądu, to nie będzie rozwoju Polski.

Pamiętajmy, że przed dziesięciu laty zmywarka była luksusem. Dzisiaj jest ona już w 30 proc. gospodarstw. W przyszłości będziemy kupować jeszcze więcej urządzeń. Nawet jeśli będą to sprzęty energooszczędne, to zapotrzebowanie będzie rosło. Państwo musi przygotować się na to, by prądu nie zabrakło.

Tylko że spółki energetyczne nie chcą podejmować kolejnych decyzji inwestycyjnych przy niskich cenach energii i bez wsparcia państwa. Mówią wprost, że to nieopłacalne.

Jakieś wsparcie państwa w tym temacie powinno być. Bo problemy energetyki i węgla nie są tylko sprawą rynkową. Spółki muszą działać efektywnie. Jednak od przyjętej strategii zależy, czy będą pracować „na zero" czy dla zysku, a także na co ten wypracowany zysk będzie przeznaczony.

Jeśli państwo chce, żeby firmy pracowały dla zysku, a następnie oddaje jego część na budowę gazoportu, ratowanie kopalń, to niepotrzebnie tworzymy wtórny obieg pieniądza.

Spółki energetyczne kontrolowane przez państwo to także firmy giełdowe. Jeśli będą cały zysk inwestować, nie dzieląc się dywidendą, to mniejsi akcjonariusze stracą nimi zainteresowanie.

Akcjonariusze w Stanach Zjednoczonych trzymają akcje po 20–30 lat i następnie przekazują je w spadku. Bo są zainteresowani nie tylko dywidendą, ale wzrostem wartości firmy w czasie. U nas może być podobnie. Naszym celem jest to, by wartość firm rosła m.in. dzięki stabilnej, przewidywalnej i długofalowej polityce. Dzięki obecności na giełdzie będą zaś mogły pozyskiwać pieniądze na inwestycje.

Oczywiście w niektórych krajach energetyka przeszła pod państwowe skrzydła. Jednak w innych panuje przekonanie, że obecność firmy na rynku sprawia, że zachowuje się ona optymalnie. A jeśli przy tym państwowy właściciel jest odpowiedzialny, to taki układ zdaje egzamin.

CV

Krzysztof Tchórzewski jest absolwentem Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej. Pracował m.in. w PKP-Siedlce i PKP Energetyka. W latach 1997–2001 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Transportu i Gospodarki Morskiej, a w 2007 r. jako wiceminister gospodarki odpowiadał za górnictwo.

Rz: Sejm ekspresowo znowelizował ustawę o działach administracji. Powołane działy – energii i gospodarki złożami kopalin – stworzą podwalinę dla nowego ministerstwa energetyki. Ale na razie nie przeniesiono nadzoru nad spółkami energetycznymi z MSP. Czy tak pozostanie?

Pierwszą decyzją jest utworzenie działu energia w ramach gospodarki narodowej. Na jego podstawie zostanie powołany resort, który w swoich kompetencjach oprócz energii będzie miał też górnictwo i gazownictwo, czyli wszystkie obszary związane z tworzeniem energii. Ministerstwo będzie jednak powstawać etapami.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację