Prezes Deutsche Bank Polska Krzysztof Kalicki: Mamy wysoki poziom redystrybucji

Znacznie rosną wydatki socjalne, co po części prowadzi do tego, że poziom zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym jest u nas niski – mówi prezes Deutsche Bank Polska Krzysztof Kalicki.

Aktualizacja: 06.09.2017 08:38 Publikacja: 05.09.2017 20:17

Prezes Deutsche Bank Polska Krzysztof Kalicki: Mamy wysoki poziom redystrybucji

Foto: materiały prasowe

Rz: Rząd pokazał założenia do budżetu na 2018 r. Realne?

Raczej tak. Choć w mojej ocenie ten budżet ma charakter pasywny, tzn. spina się na poziomie modelu. Ale czy ten model jest słuszny z punktu widzenia długofalowego rozwoju? Mam wątpliwości. A zdarzenia nieprzewidziane lub niespełnienie się części założeń? Jeśli nastąpią, będziemy mieli kłopot, dlatego warto postawić pytanie, czy w budżecie są odpowiednie bufory.

Będziemy mieli niski deficyt przy dużym wzroście niektórych wydatków.

41 mld zł deficytu to dużo przy zakładanym wzroście. Najprawdopodobniej będzie to więcej niż w tym roku. W zadłużeniu zbliżamy się systematycznie do granic konstytucyjnych i ustawowego wymogu ograniczania wzrostu długu. Co do wydatków, mogą dziwić różne rzeczy, np. brak wzrostu nakładów na kulturę, przy silnym wzroście wydatków na tzw. resorty siłowe. W innych kategoriach przyrost rzeczywiście jest: sprawy socjalne, obrona, zdrowie, transfery do ZUS w związku z wcześniejszymi odejściami na emeryturę. Nie wiem jednak, czy to najlepszy sposób absorbowania środków budżetowych. Niezwykle wzrastają wydatki natury socjalnej, co po części prowadzi do tego, że poziom zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym jest u nas niski, na tle Europy wypada słabo. Blisko 40 proc. osób w Polsce nie podejmuje pracy zawodowej, nie tworzy więc PKB. Oznacza to, że mamy bardzo wysoki poziom redystrybucji. Jako kraj powinniśmy zacząć się zastanawiać nie tylko jak dzielić, ale jak tworzyć.

Czy to największy grzech przyszłego budżetu?

Taka struktura budżetu nie zachęca do pracy. Osiągamy kolejne etapy rozwoju kraju i powinniśmy patrzeć na elementy, które wcześniej były mniej brane pod uwagę, jak np. aktywizacja zawodowa. Państwo nie powinno być bierne, tylko powinno działać na rzecz długofalowego zatrudnienia i rozwoju.

Rozwój krótkofalowy będzie całkiem przyzwoity: rząd założył 3,8 proc. w 2018 r.

Wzrost jest zgodny z oczekiwanym scenariuszem. Ale zakłada np. bardzo optymistyczny wzrost konsumpcji. Warto jednak pamiętać, że efekt przyrostu konsumpcji został wykorzystany w dużej mierze w 2017 r. i nie będzie takiego wzrostu nowych środków, które by tworzyły popyt. Jest pytanie o dalszy wzrost eksportu, bardzo niewiele możemy powiedzieć o wzroście innego filaru gospodarki, czyli inwestycji. Widać, że ich poziom jest bardzo niski. Po dwóch kwartałach mamy wzrost o 0,3 proc. i to po bardzo niekorzystnym roku 2016. Jest to związane z innym powodem do niepokoju: bardzo powolnym przyrostem pieniądza w gospodarce i niskim wzrostem kredytowania gospodarki – ok. 4,8 proc. ogółem, spadku kredytowania do roku oraz słabym wzrostem kredytu powyżej pięciu lat – 6,5 proc. (w 2015 średnio ok. 8,5 proc.). Wzrost kredytu tylko na poziomie nominalnego wzrostu PKB może oznaczać, że z jednej strony słaby jest popyt na finansowanie inwestycji, z drugiej mogą się ujawniać problemy płynnościowe w gospodarce. Można przypuszczać, że ujawniają się też problemy podażowe po stronie sektora bankowego, który nadmiernie obciążany podatkami, opłatami, wieloma kosztami i regulacjami nie osiąga racjonalnych ekonomicznie stóp zwrotu, co powoduje spowolnienie wzrostu kapitałów, bez których kredyty nie mogą rosnąć. Oznacza to, że mamy problem makroekonomiczny, gdyż ujemne realne stopy procentowe teoretycznie powinny sprzyjać inwestycjom.

Ale nie sprzyjają. Dlaczego?

To kwestia ryzyka, także ryzyka instytucjonalnego, politycznego i prawnego, które wpływa na spowolnianie procesów inwestycyjnych, wzrost marż i spreadów mających stanowić bufor na pokrycie ryzyka. Dodatkowo ujemne realne stopy procentowe nie sprzyjają oszczędnościom, a to może wpływać na niską, długoterminową zdolność do finansowania potrzeb inwestycyjnych oraz deficytu budżetowego z oszczędności krajowych.

Rząd natomiast jest wielkim optymistą, jeżeli chodzi o uszczelnianie podatków.

Sama kwestia uszczelnienia jest bardzo pozytywnym zjawiskiem. Tak powinno być w dobrze zorganizowanym państwie prawa. Ale myślę, że o efektach uszczelnienia będzie można coś powiedzieć dopiero po roku, kiedy będziemy dysponować pełnymi, porównywalnymi danymi. Już teraz się wydaje, że zakładany cel wzrostu wpływów z VAT o 50 mld zł poprzez uszczelnienie może nie być zrealizowany.

Sukces już otrąbiono.

Kierunek jest słuszny, choć warto też pamiętać, że przyrost przychodów z VAT składa się z kilku komponentów, które trzeba wziąć pod uwagę. Chociażby przesunięcia rozliczeń z roku zeszłego na obecny, wzrost wpływów spowodowany po prostu wzrostem gospodarki, inflacji i wymiany międzynarodowej. Oczywiście dochodzi do tego czynnik restrykcyjny. Ale z założeń do budżetu na 2018 r. wynika, że przyrost wpływów z VAT ma wynieść prawie 13 proc. Czyli po roku 2017, który jak się wydaje pod względem wpływów z VAT był będzie dobry, kolejny duży przyrost wydaje mi się zbyt optymistyczny.

Mówił pan o zdarzeniach nieprzewidzianych, które mogą zagrozić budżetowi. Jakich?

Inflacja wyższa od oczekiwanej. Zmiany kursów walutowych, zmiany cen surowców na świecie. To tylko przykłady.

Terroryzm? Populizm w światowej polityce?

Są takie wskaźniki jak EPU, które pokazują stopień ryzyka politycznego dla poszczególnych gospodarek. Najmniejszą stabilnością pod tym względem wykazują się USA. Natomiast w Europie po 2016 r. nastąpiło uspokojenie i spadek wskaźników do poziomu z 2014 r. Europa jest w dobrym trendzie. Szybki rozwój państw strefy euro działa zresztą bardzo korzystnie na polską gospodarkę. Nasi sąsiedzi osiągają najwyższe wskaźniki koniunktury od kilkunastu lat. Czyli czynniki zewnętrzne nam sprzyjają.

Po kryzysie sprzed blisko dziesięciu lat nie ma już śladu?

Dekoniunktura zdecydowanie mija. Widać wyraźnie, co robią USA i do czego przymierza się EBC. Fed już rozpoczął hamowanie podaży pieniądza, co doprowadziło do umiarkowanego wzrostu stóp procentowych. Nad tym wyzwaniem zastanawiają się również Europejczycy. Pewnie dojdą do wniosku, że problem deflacji jest w miarę opanowany i nie ma powodu do pompowania pieniądza, ponieważ dane gospodarcze są tyle korzystne, że nie wymagają już bodźca monetarnego.

Co może doprowadzić do zakłócenia wzrostu światowej gospodarki?

Są doraźne ryzyka, jak chociażby brexit. Jego skutki będą oczywiście najbardziej negatywne dla Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Prognozowane 1,4–2,6 proc. utraty dochodu, to wcale nie tak mało, 800–900 funtów rocznie na rodzinę, a w wariancie pesymistycznym nawet 2 tys. funtów. Ale są też duże wyzwania w skali światowej. Na przykład – jak doprowadzić do szybszego wzrostu gospodarczego w całej gospodarce i do wzrostu wydajności pracy. Już od 2000 r. wydajność pracy w krajach OECD rośnie bardzo wolno. To jest duży problem, jak popchnąć gospodarki w kierunku innowacji i wzrostu zatrudnienia, a tym samym wpłynąć na poprawę sytuacji materialnej ludzi. Drugi element to właściwa redystrybucja dochodu narodowego. Ciągle podkreśla się, że w tym procesie partycypuje zbyt wąska grupa. Pytanie, jak to robić. Nikt oczywiście nie mówi, żeby rozdawać pieniądze za darmo, mówi się raczej o tym, żeby wzrósł udział wynagrodzeń za pracę.

Czy zagrożeniem jest polityka Donalda Trumpa?

Trump nie realizuje wielu swoich szumnych zapowiedzi, może to i lepiej. Mało się jednak wie, że prezydent USA przyczynia się do ograniczenia tsunami regulacyjnego w amerykańskim sektorze bankowym. W Europie to tsunami trwa, co spowoduje, że banki w USA mogą stać się o wiele bardziej konkurencyjne w stosunku do europejskich. Na tym tle to, co się dzieje w Polsce, nie wygląda najlepiej. Na kwestie regulacyjne nakładają się chociażby takie sprawy, jak próby rozwiązania kwestii kredytów walutowych. Ostatnia inicjatywa prezydenta tworzy znaczące ryzyko nie tylko dla kilku banków, ale dla stabilności finansowej Polski. Dyskusja nad zawartością tej ustawy musi być więc bardzo poważna i bardzo głęboka. Nikt chyba dokładnie nie skalkulował, jakie mogą być koszty tego przedsięwzięcia. A wygląda na to, że w dłuższej perspektywie przekroczą 15 mld zł, co byłoby katastrofą dla sektora finansowego. Tak wysokie obciążenie może ściągnąć niektóre banki w niebyt.

CV

Krzysztof Kalicki jest prezesem Deutsche Bank Polska od 2003 r. Profesor w Akademii Leona Koźmińskiego, autor niemal 10 prac z dziedziny finansów i bankowości. Ukończył SGPiS (dziś SGH), gdzie przez lata był wykładowcą. W latach 90. pracował w Ministerstwie Finansów, m.in. jako wiceminister. Był też wiceprezesem Pekao. ?

Rz: Rząd pokazał założenia do budżetu na 2018 r. Realne?

Raczej tak. Choć w mojej ocenie ten budżet ma charakter pasywny, tzn. spina się na poziomie modelu. Ale czy ten model jest słuszny z punktu widzenia długofalowego rozwoju? Mam wątpliwości. A zdarzenia nieprzewidziane lub niespełnienie się części założeń? Jeśli nastąpią, będziemy mieli kłopot, dlatego warto postawić pytanie, czy w budżecie są odpowiednie bufory.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację