Rz: Z budową dróg dramatu nie ma, natomiast na kolei dramat się szykował, łącznie z ryzykiem niewykorzystania 67 mld zł z Krajowego Programu Kolejowego. Zgadza się pan z taką opinią?
Co do kolei – zgoda. Od samego początku mówiliśmy o tym, że zastaliśmy sytuację wręcz dramatyczną, biorąc pod uwagę nową perspektywę unijną.
Dramatyczną, czyli jaką?
Poprzedni zarząd PKP PLK rozpisał kilkanaście przetargów, a w wielu przypadkach nie było nawet decyzji środowiskowych. Czyli tak naprawdę zastaliśmy puste szuflady. Podczas realizacji poprzedniej perspektywy nie dbano o to, by przygotować dokumentację na następną. Działano na zasadzie – jakoś to wszystko się ułoży. No i myśmy musieli to układać w bardzo szybkim, ekspresowym wręcz tempie. Na to nałożyły się działania restrukturyzacyjne w PKP PLK, do zarządu firmy przyszli kolejarze, od lat zajmujący się inwestycjami kolejowymi.
Poradzili sobie?