Na rynku FMCG w Polsce widać coraz szybszy wzrost. W Europie w ostatnich trzech latach wzrost był coraz mniejszy, rynek ten rozwijał się coraz wolniej: w 2014 r. rynek urósł o 2,6 proc., rok później o 2,4 proc., a w 2016 r. jedynie o 1,3 proc. W Polsce trend jest zdecydowanie odwrotny, wzrost jest wyraźny, zwiększa się jego dynamika – w 2014 r. nasz rynek urósł o 1 proc., rok później o 2,4 proc., a w ostatnim roku było to już aż 4,4 proc. W 2016 r. Polska zajęła drugie miejsce w Europie pod względem rozwoju rynku FMCG – wyprzedza nas Turcja, ale to trudny do porównania rynek, choćby z uwagi na inflację.
Efekt programu 500+?
20 mld zł trafiających rocznie na rynek nie może pozostać niezauważonych. Z ogólnodostępnych danych widać, iż wiele sektorów zaczęło notować skoki sprzedaży właśnie w miesiącach, kiedy były uruchamiane pierwsze transze programu. Ma to odzwierciedlenie również w badanym przez nas rynku. Po zaspokojeniu przez konsumentów podstawowych potrzeb przyszedł czas na większe wydatki na produkty FMCG. Przed konsumentami otworzyły się nowe możliwości. Z jednej strony mogą do swego koszyka wkładać więcej produktów, z drugiej strony mogą też decydować się na zakup tych z wyższej półki, troszkę droższych.
Konsumenci chcą wydawać, a jednocześnie upada duża sieć delikatesowa?
Konsumenci znajdują towary premium w innych segmentach rynku, w atrakcyjnych cenach. Mogą te zakupy zrobić przy okazji innych podstawowych kategorii dla domu, a przy okazji spróbować czegoś nowego, jak owoce morza czy nowe gatunki serów lub słodyczy. Rynek zmierza w tym kierunku, oferta premium będzie miała coraz większe znaczenie, co nie znaczy, że słabnie magia promocji i niskiej ceny. W Polsce 32 proc. sprzedaży odbywa się w ramach akcji promocyjnych, podczas gdy w Czechach i Słowacji ponad 50 proc. Oznacza to, że jeśli na tamtych rynkach produkt nie jest w promocji, to nie ma co liczyć na dobre wyniki sprzedażowe. Na szczęście Polska jest jeszcze daleko od wpadnięcia w tak głęboką spiralę promocyjną.
Konsumenci nie są jednorodną grupą z takimi samymi potrzebami. Weźmy milenialsów, czyli pokolenie Y. Oni w 70 proc. deklarują, że są w stanie zapłacić więcej za produkt, który więcej oferuje. Co dla nich jest ważne? Na przykład to, że producent deklaruje i jasno komunikuje swoją odpowiedzialność społeczną, ważne są trendy i benefity zdrowotne, fair trade i all natural. Czyli wartość dodana do produktu. Milenialsi w ogromnym stopniu już kształtują i będą kształtować jeszcze bardziej cały rynek. Producenci na trend prozdrowotny odpowiadają, eliminują wiele dodatków, lista składników staje się coraz prostsza i krótsza. Mówi się, że progiem dla konsumenta jest siedem pozycji, jeśli ta jest dłuższa, to dla wielu konsumentów może być wystarczający argument na rzecz zrezygnowania z zakupu. Dlatego tak dużo uwagi poświęca się dziś takim zagadnieniom i ich odpowiedniemu komunikowaniu już na etapie opakowania, jak „zero waste" oraz „czysta etykieta".