Rz: Dlaczego zakaz geoblockingu jest wprowadzany w drodze rozporządzenia a nie w dyrektywie o prawie autorskim?
Róża Thun: Zapisy nie mogły się pojawić w dyrektywie o prawie autorskim, bo temat nijak ma się do prawa autorskiego. Rozporządzenie procedowane teraz w Parlamencie Europejskim w ogóle nie dotyczy prawa autorskiego. Ta propozycja ma na celu spowodowanie, by nie blokować ludziom dostępu do dzieł nieaudiowizualnych tam, gdzie dana firma już do nich prawa ma. Chodzi o to, by tak samo, jak w przypadku innych produktów, by nie blokować sprzedaży tam gdzie można jej dokonać. Jeżeli jakaś firma ma wykupione prawa autorskie do jakiegoś utworu w kraju X, nie powinna blokować dostępu do tego utworu dla żadnego kupującego.
Czemu nowe przepisy mają objąć platformy cyfrowe z muzyką, a tych a filmami już nie?
Bo serwisy z treściami audiowizualnymi to znacznie bardziej skomplikowane zagadnienie, obejmujące chociażby dostęp do kanałów telewizyjnych. Na razie mówimy o muzyce, grach komputerowych, książkach elektronicznych. Ale na pewno niedługo pojawi się analogiczna propozycja dla świata utworów audiowizualnych. Zresztą posłowie na pewno będą już przy okazji tego rozporządzenia dopominali się, by zdjąć geoblokady także na takie materiały. To będzie jednak wymagało stworzenia osobnego prawa. Chcemy, by wcześniej KE przeprowadziła dogłębną analizę i zaproponowała, co można zrobić z geoblokadami w przypadku takich materiałów.
Czyli rację mają prawnicy, gdy mówią, że objęcie nowymi przepisami to sondowanie rynku pod kątem wprowadzenia podobnych zmian w potężniejszym sektorze audiowizualnym?