Dlaczego wybór Pana inwestycji padł na Brazylię?
Zawsze lubiłem czytać książki historyczne. To trochę mój konik. Miałem też w liceum nauczycielkę od historii, która uczyła nas nie tylko dat i wydarzeń, ale także patrzenia kompleksowego na procesy historyczne. Potem ukończyłem politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, co skłaniało mnie do kolejnych analiz. Dodatkowo na studiach specjalizowałem się w Ameryce Południowej, a moja rodzina pochodziła z oszmianskiego powiatu (województwo wileńskie).
Te wszystkie składowe doprowadziły mnie do 2003 roku, gdy byłem właścicielem grupy firm, zatrudniałem 2500 ludzi i zacząłem się zastanawiać nad sensem tego, co robię. Zadawałem sobie pytania: czy to jest coś dla mnie, czy to jest komuś potrzebne. Analizując swoje decyzje biznesowe, historię swojej rodziny doszedłem do wniosku, że co ok. 40 lat wychodzimy na zero, działając w Polsce. Nasz kraj przez swoje położenie geograficzne jest narażony na różne zagrożenia. Postanowiłem więc pomyśleć o czymś, co będzie na tyle daleko od Polski, od Europy, że w ogóle nie wejdzie w wyliczoną przeze mnie pechową „40”. Najpierw były analizy w Wenezueli, potem w 2005 roku zdecydowałem, że będzie to Brazylia. Szukałem terenu.
Jeśli miałbym wytypować kraj, który w perspektywie 100 lat będzie potęgą XXII wieku, to uważam, że to będzie Brazylia.
Dlaczego?