O przymiarkach do stworzenia takiej koalicji mówi się w Warszawie co najmniej od kilku tygodni. A w niektórych regionach o wspólnym starcie z PSL działacze Sojuszu mówią całkiem otwarcie. – Są trzy rozwiązania. Chodzi o przyłączenie się do koalicji tworzonej przez Platformę Obywatelską i Nowoczesną albo do list Polskiego Stronnictwa Ludowego. Trzecia możliwość to sugerowany wcześniej samodzielny start do sejmików – powiedział na początku maja „Dziennikowi Wschodniemu" Jacek Czerniak, przewodniczący rady wojewódzkiej SLD w województwie lubelskim.
O potencjale takiej współpracy ma świadczyć wewnętrzne badanie przeprowadzone na dużej próbie wyborców. Pisała o nim kilka dni temu „Gazeta Wyborcza". Wynikało z niego, że koalicja PSL–SLD mogłaby zdobyć nawet 20 proc. poparcia. Co więcej, miałaby też szansę na zablokowanie przejęcia władzy przez PiS w sejmikach. W takim wariancie rządziłoby ono tylko na Podkarpaciu.
– PSL i SLD uzupełniają się, jeśli chodzi o geografię. Ludowcy są silni na wschodzie, SLD na zachodzie. PSL ma silne poparcie w mniejszych miejscowościach, SLD w większych – tłumaczy nam jeden z polityków SLD.
PSL na razie podchodzi do całej sprawy bardzo ostrożnie. – W terenie ten pomysł został przyjęty chłodno – mówi nam jeden z ludowców. Dodaje jednak, że temat stanie na posiedzeniu Naczelnego Komitetu Wykonawczego partii. – Problemem są nie tylko obawy o odpływ elektoratu przy takiej koalicji, ale też o konieczność układania na nowo list w całej Polsce – tłumaczy polityk. Dlaczego? Bo PSL praktycznie ułożyło już swoje listy, przyjęło też ogólnokrajowe minimum programowe pod hasłem „Rzeczpospolita samorządowa" i ogłosiło, że do wyborów pójdzie pod własnym szyldem.
Droga do zawarcia takiej koalicji jest skomplikowana. W SLD musieliby zdecydować o tym wszyscy członkowie partii (ok. 23 tys. osób) w ogólnokrajowym referendum na wzór procedury w niemieckiej SPD. O tym, czy rozpisać takie referendum, partia zdecyduje na konwencji krajowej w najbliższą sobotę. Wtedy też przyjęte zostanie minimum programowe Sojuszu na wybory. Do tej pory – po fiasku rozmów z PO i Nowoczesną – politycy SLD powtarzali, że do wyborów idą pod sztandarem SLD Lewica Razem.
Gdyby Sojusz zdecydował o wewnętrznym referendum, to jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej", mogłoby się ono odbyć na przełomie maja i czerwca. Dopiero później – gdyby oczywiście ludowcy byli nimi zainteresowani – mogłyby ruszyć formalne rozmowy koalicyjne.