Roman Giertych w rozmowie z TVN24 komentował zaangażowanie członków rządu w kampanie Andrzeja Dudy. W jego ocenie ministrowie "walczą o swoje pensje, bo w jego przekonaniu, jeżeli Rafał Trzaskowski wygra w niedzielę wybory, to będziemy mieli koniec rewolucji PiS".

- Pytanie już wtedy będzie, kiedy upadnie rząd Mateusza Morawieckiego i kiedy dojdzie do przyspieszonych wyborów parlamentarnych, a nawet jeżeli nie dojdzie, to wiadomą sprawą jest, że za trzy lata PiS już władzy nie utrzyma - powiedział.

Według Giertycha do utraty większości w Sejmie było blisko już maju. - Gdyby grupa Jarosława Gowina przeszła na stronę opozycji, to właściwie już rząd nie miałby większości parlamentarnej. Jeżeli do tego by dodać prezydenta, który byłby z opozycji i Senat, który jest opozycyjny, to nie da się rządzić w takiej sytuacji. Rząd musi upaść - ocenił.

- W moim przekonaniu będzie tak, że ci, którzy wiedzą, co zrobili, bo wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości ma świadomość tego, jak bardzo odpowiadają za złamanie prawa, będą szukali jakiegoś wyjścia z sytuacji i będą przechodzili na stronę opozycji - dodał.

- Myślę, że pierwszy pan Gowin i jego akolici, a po kolei następni. Więc bardzo szybko może się okazać, że rząd straci władzę, będą nowe wybory, które ukształtują jakąś większość, niekoniecznie większość tylko i wyłącznie związaną z Platformą Obywatelską, bo dzisiejsze poparcie dla Rafała Trzaskowskiego, ponad 50 procent, to jest poparcie wielu środowisk politycznych, które składają się na ten ogólny wynik - powiedział.