Węglokoks, największy udziałowiec Polskiej Grupy Górniczej, planuje import rosyjskiego węgla. Ma na to zgodę rządu – ustaliła „Rzeczpospolita". Powody? Stare zapasy zostały rozsprzedane, to, co zostało, jest za niskiej jakości. PGG ma gigantyczne opóźnienia w wydobyciu, co jest efektem wydrenowania pokładów i braku inwestycji w nowe.
Kolejna zła wiadomość jest taka, że węgiel rosyjski najwyższej klasy energetycznej jest droższy niż polski, co może przełożyć się na wzrost cen ciepła i prądu.
By wykonać plan PGG na ten rok (32 mln ton) i zaspokoić krajowy popyt, śląskie kopalnie musiałyby wydobyć w pół roku ponad 22 mln ton, a więc niemal 150 tys. ton na dobę. To nierealne, bo wydobycie wynosi 80–110 tys. ton – wynika z raportów z kopalń, do których dotarła „Rzeczpospolita". PGG zapewnia, że w drugim półroczu znacząco podniesie produkcję, głównie dzięki ośmiu dodatkowym ścianom (dziś ma 39).
Paweł Cyz, rzecznik Węglokoksu, potwierdza: – Spółka bada rynek, analizując możliwe kierunki (importu – red.) i parametry handlowe. Tłumaczy, że duża część ciepłowni ze względu na środowisko, potrzebuje surowca o niskim zasiarczeniu. – Dlatego ciepłownie są zmuszone kupować tego typu węgiel z zagranicy. Węglokoks jako spółka Skarbu Państwa rozważa udział w tym procesie, co pozwoliłoby na częściowe kontrolowanie importu – uspokaja Cyz.
Janusz Piechociński, minister gospodarki w rządach PO–PSL, nie jest przeciwnikiem węgla z Rosji. – Skandaliczne jest to, że musimy go kupić, bo w ubiegłym roku w śląskich kopalniach przyhamowano proces inwestycyjny i modernizacyjny o 30 proc. i efekty dziś widzimy właśnie m.in. w zbyt niskim wydobyciu – twierdzi Piechociński.