Nie istnieje jedyne i słuszne rozwiązanie odnośnie kwestii migracyjnej. Można polemizować mnożąc argumenty za i przeciw kwotom uchodźców, odrębnej od Brukseli polityki wewnętrznej państwa czy temu, jakie konsekwencje staną się przyszła rzeczywistością w Polsce (oraz całej Europie), gdy granice pozostaną otwarte dla wszystkich chętnych. Tak naprawdę nie ma to znaczenia.

Choć nie istnieje jedyne właściwe rozwiązanie problemu, kilka kwestii pozostaje niepodważalnych. Po pierwsze - uchodźcy są ludźmi, którym należy się pomoc i szacunek. Nie granice z zasieków, gazu łzawiącego i obozów niewiadomego przeznaczenia. Po drugie - każdy z nas może znaleźć się w podobnej sytuacji w niewiadomych horyzoncie czasu. Nad Polską w ubiegłym roku wisiało mniej lub bardziej namacalne widmo rosyjskiej interwencji, która z Krymu przemieści się także do nas. Kto wie, czy za rok bądź pięć lat, samemu nie stanie się w podobnej kolejce migrantów uciekając przed złymi realiami życia w swoim kraju. Po trzecie -strach przed tym, że uchodźcy z krajów muzułmańskich oznaczają z dużym prawdopodobieństwem możliwość sprowadzenia do siebie terroryzmu spod znaku ISIS, jest nieuzasadniony. Terroryzm z założenia stosuje metody asymetryczne, zdolne pokonać kontrole oraz nie sposób jest dobrać do niego odpowiednie środki zapobiegawcze.

Wyłapywanie osób podejrzanych i namierzanie ich kontaktów to zadanie dla służb specjalnych, a nie dla straży granicznej, która nagle miałaby podejrzewać o takie zachowania wszystkie rodziny przekraczające tysiące kilometrów, by dotrzeć do wymarzonych Niemiec. Po czwarte - żaden z krajów nie jest workiem bez dna, które będzie w stanie podołać każdej zmianie warunków ekonomicznych. Mocne Niemcy, cel 99,99 proc. migrantów przestaną być tak ciekawe, gdy okaże się, że nie ma w nich pracy i spodziewanych warunków. Z każdej sytuacji można czerpać korzyści, dlatego nie czekając na zapaść giganta, można już teraz pokazywać migrantom, że i w Polsce (tej nieznanej i niechcianej przez nich) mogą czekać ich dobre warunki. Przyniesie to same korzyści - różnorodność kulturowa, jakiej nie doświadczyliśmy nie posiadając kolonii przed wiekami, wzbogaci codzienność i pokaże, że może istnieć coś więcej niż nasze horyzonty; także pomoże polskiemu rynkowi pracy, który będzie dysponował większą liczbą zarówno pracowników jak i potencjalnych przedsiębiorców zdolnych do stworzenia nowych miejsc pracy.

Przed uchodźcami nie można straszyć, ani pod hasłem sprawiedliwego sprzeciwu przeciwko fali szeroko rozumianej "odmiennosci" budować politycznego kapitału. To wciąż pozostają ludzie potrzebujący pomocy, a my zawsze możemy znaleźć się w podobnej sytuacji.

I jeszcze ciekawostka spod znaku "co by było, gdyby". Kim Dzong Il, drugi przywódca Korei Północnej, syn tzw. "Wiecznego Prezydenta" i założyciela kraju Kim Ir Sena, z zamiłowania był... miłośnikiem kina. Lubił szukać odpowiednich kadrów, rozmawiać o filmach Martina Scorsese i montować kolejne produkcje. Sprawiało mu to przyjemność, być może, gdyby nie musiał zajmować się byciem dyktatorem, świat zyskałby zdolnego reżysera. Gdyby tylko dano mu szansę, a nie wtłoczono w ramy narzucone przez innych.