Tomański: Banda czworga

W Korei w tym tygodniu rozpoczął się wyczekiwany proces w sprawie prezydenckiego impeachmentu. Troje głównych podejrzanych w sprawie o korupcję wspólnie zeznawało przed sądem, czwarta do aferalnego brydża prezydent Park skutecznie unikała Trybunału Konstytucyjnego.

Aktualizacja: 06.01.2017 22:39 Publikacja: 06.01.2017 22:32

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Po odsunięciu prezydent Park Geun-hye na boczny tor 9 grudnia cała Korea Południowa czekała na działania Trybunału Konstytucyjnego. Zgodnie z prawem ma on 180 dni na wydanie ostatecznego wyroku w sprawie podtrzymania lub odrzucenia decyzji parlamentarzystów. Jednomyślność musi wyrazić co najmniej sześcioro z dziewięcioosobowego składu sędziowskiego. Najbliższe tygodnie mogą przynieść jednak komplikacje, ponieważ w marcu kończą się kadencje dwójki sędziów. Nowych w obecnej sytuacji nie ma kto powołać. Najmniejszy błąd w planowaniu kalendarza posiedzeń albo losowy wypadek najważniejszych decydentów może spowodować polityczny pat.

Pierwsze posiedzenie Trybunału odbyło się we wtorek, trzeciego stycznia. Trwało tylko 9 minut, ponieważ zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami główna podejrzana nie pojawiła się na sali rozpraw. Sędziowie postanowili dołączyć do materiału oświadczenia prezydent Park, które wygłosiła na noworocznym spotkaniu z dziennikarzami. Wiele do spisywania nie było - według Park wszystkie zarzuty są bezpodstawne. Prezydencki prawnik twierdził, że nieobecność jego klientki nie wynika ze złej woli, ale ze zwyczajnej niewiedzy o terminach. Temu jednak nikt na Południu nie daje wiary.

Po raz drugi trybunał zebrał się w czwartek, 5 stycznia. Pani prezydent oczywiście zabrakło, sędziowie przyznali, że nie są w stanie zmusić jej do osobistego stawienia się. Trzeba było zadowolić się panią Yoon Jeon-chu, która zajmowała się wykonywaniem rozmaitych zadań dla Park Geun-hye. Jak sama przyznała, odbierała prezydencką garderobę od projektantów, czasami także z pralni. Tym razem zadaniem Yoon Jeon-chu było wyjaśnienie, co działo się z prezydent podczas katastrofy promu Sewol przed dwoma laty. Sędziowie usłyszeli, że tamtego pamiętnego dla całego Południa dnia Park Geun-hye odwiedził osobisty sekretarz Ahn Bong-geun i dwoje stylistów od włosów i makijażu. Pani Yoon to była trenerka pilates, która opiekowała się wieloma koreańskimi celebrytami. Jej ostatnią klientką stała się od 2014 roku prezydent Park, która z instruktorki fitness zrobiła swoją doradczynię.

Oskarżyciele wymienili się z obrońcami zarzutami pod adresem prezydent i sprawa dalej stanęła w martwym punkcie. Prezydenccy prawnicy o twarzach wytrawnych pokerzystów twierdzili, że Park jest równie wielka jak Jezus i Sokrates w jednym. Można było usłyszeć, że oskarżenia pod jej adresem tworzą środowiska przychylne Korei Północnej.

Następny przed trybunałem ma pojawić się urzędnik kancelarii Park, Lee Young-sun. Sędziowie chcą poczekać na ignorujących wezwania dwóch sekretarzy Lee Jae-mana i Ahn Bong-geuna kolejne dwa tygodnie. Jest zatem duża szansa, że w tym tempie prezydencka gra na czas osiągnie zamierzony efekt. Trybunałowi wyczerpie się czas na przesłuchanie odpowiednich osób i pozyskanie informacji, które mogłyby wnieść nowe fakty do największej afery politycznej Korei Południowej ostatnich lat.

5 stycznia przyniósł także pierwsze przesłuchanie całej trójki podejrzanych z otoczenia Park Geun-hye. Pani Choi Soon-sil (wieloletnia przyjaciółka i doradczyni głowy państwa) oraz kolejni dwaj wysoko postawieni sekretarze: Ahn Jong-beom i Jeong Ho-seong (uważani za jej wspólników) razem pojawili się na sali przed sądem. Choi zaprzeczyła wszystkiemu i stwierdziła, że sąd powinien ujawnić prawdziwe informacje o niej samej. Pan Ahn chce iść na współpracę, a pan Jeong potrzebuje czasu na konsultacje z adwokatem, ponieważ podczas ostatniej kontroli celi, w której jest osadzony, zabrano mu notatki. Ten etap przesłuchania w równolegle prowadzonej sprawie dotyczącej wyłudzenia państwowych 65 mln dolarów na rzecz dwóch prywatnych fundacji trwał pięć i pół godziny. Obrońcy jak na razie triumfują, ponieważ oskarżenie nie jest w stanie połączyć zarzutów dostatecznie sprawnie i zamiast celnych strzałów uzyskuje się tylko kolejne wersje odpowiedzi w stylu "nie wiem". Następne przesłuchanie zaplanowano na najbliższą środę.

Równolegle prowadzone jest także trzecie postępowanie - tym razem dotyczące zarzutów ułatwiania studiów córce pani Choi, młodej Chung Yoo-ra, którą w weekend zatrzymano w Danii. W tej sprawie zeznaje były dziekan uniwersytetu Ewha, na który niezgodnie z wymogami miała dostać się Chung. Z kolei były prezydencki sekretarz ds. opieki zdrowotnej i socjalnej tłumaczy się z zarzutów pod adresem wywierania presji na koreański ZUS w celu wsparcia fuzji części koncernu Samsung i innego giganta Cheil Industries. Mianowany niedawno wiceminister kultury jako pierwszy odpowiadał na pytania w sprawie tak zwanej "czarnej listy" ludzi kultury, których prezydencki pałac nie chciał promować za granicą. W zestawieniu miało znajdować się do tysiąca osób, między innymi pisarka Han Kang, laureatka ubiegłorocznej prestiżowej nagrody Bookera. Według rzecznika specgrupy speckomisji prawdopodobnie trzeba będzie zmienić zarzuty pod adresem pani Choi i dodać kilka nowych zarzutów. Jest zatem szansa na kolejne opóźnienia w niekończącej się fali procesów. Obecnie speckomisja może wezwać Choi Soon-sil jako świadka, a ona, oskarżana w innej sprawie, nie musi się stosować wobec tych poleceń.

Powstaje poważne pytanie - kiedy Koreańczycy zaczną mieć tego wszystkiego serdecznie dość. Seul i tak ma wiele zmartwień ze strony Północy, nowych gróźb Kim Dzong Una i prezydenckiej zmiany w Stanach Zjednoczonych. Żeby nadążyć ze wszystkimi zmianami dzisiaj powołano nawet specjalnego urzędnika dedykowanego w ministerstwie wyłącznie tweetom Donalda Trumpa. W końcu jeżeli polityka przeniosła się na sale sądowe, dyplomacja coraz częściej daje o sobie znać w mediach społecznościowych. Granica bywa płynna, więc za chwilę wszystko może okazać się zupełnie odwrotne.

Po odsunięciu prezydent Park Geun-hye na boczny tor 9 grudnia cała Korea Południowa czekała na działania Trybunału Konstytucyjnego. Zgodnie z prawem ma on 180 dni na wydanie ostatecznego wyroku w sprawie podtrzymania lub odrzucenia decyzji parlamentarzystów. Jednomyślność musi wyrazić co najmniej sześcioro z dziewięcioosobowego składu sędziowskiego. Najbliższe tygodnie mogą przynieść jednak komplikacje, ponieważ w marcu kończą się kadencje dwójki sędziów. Nowych w obecnej sytuacji nie ma kto powołać. Najmniejszy błąd w planowaniu kalendarza posiedzeń albo losowy wypadek najważniejszych decydentów może spowodować polityczny pat.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny