Sąd Najwyższy w najnowszym wyroku zajmował się skargą pauliańską wytoczoną przez urząd skarbowy. Sprawa jest tym bardziej doniosła, że widać ostatnio zwiększoną aktywności organów podatkowych w korzystaniu z drogi cywilnej. Budzi to zastrzeżenia części prawników, o czym pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" z 9 sierpnia w artykule pt. „Fiskus ściga podatników na wszelkie sposoby".
Ze skargi pauliańskiej skorzystał też naczelnik urzędu skarbowego w Katowicach. Domagał się uznania za bezskuteczne kilku umów sprzedaży nieruchomości i aut małżonków M., prowadzących firmę transportową na rzecz spółki z o.o., której byli też udziałowcami. Uznanie umowy za bezskuteczną pozwoliłoby US ściągnąć swoje należności z tytułu PIT i VAT.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Katowicach uwzględniły powództwo, ale tylko w stosunku do podatków istniejących w dacie zawierania umów. Uznały bowiem, że US nie wykazał, że M. zamierzali wyraźnie go pokrzywdzić.
Fiskus w skardze kasacyjnej do SN zarzucił, że SA wbrew doświadczeniu życiowemu i zasadom logiki błędnie ocenił, że M. nie zamierzali pokrzywdzić go jako przyszłego wierzyciela. Należności podatkowe można było przecież przewidzieć.
SN zwrócił sprawę SA do ponownego rozpoznania i wyjaśnił, jak stosować skargę pauliańską do podatków. Sędzia SN Anna Kozłowska wskazała w uzasadnieniu, że kodeks cywilny wyraźnie rozróżnia „świadomość pokrzywdzenia" wymaganą u aktualnych wierzycieli (art. 527) i „zamiar pokrzywdzenia" w przypadku przyszłych wierzytelności (art. 530).