Reformy w sądach nie przyspieszyły procesów

Od kolejnych reform procesy w sądach nie przyspieszą. Trzeba rozsądnego pomysłu i trzymania się go przez lata, by skrócić czas do wyroku.

Publikacja: 03.07.2015 07:40

Procesy przed sądem zamiast przyspieszyć, spowolniały albo stanęły w miejscu. Rezultatów reform nie

Procesy przed sądem zamiast przyspieszyć, spowolniały albo stanęły w miejscu. Rezultatów reform nie widać

Foto: Rzeczpospolita

Ze sprawnością procesów w polskich sądach w 2014 r. było gorzej niż w latach poprzednich. Ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2013 r. średni czas trwania sprawy w sądzie okręgowym wyniósł 7,2 miesiąca, a w 2014 r. już 7,8 miesiąca. Podobny jest trend w sądach rejonowych: w 2013 r. sprawa trwała 3,9 miesiąca, a w 2014 r. – 4,5. Pierwszy kwartał 2015 r. pokazuje, że w kilku kategoriach (kluczowych) wynik znów się pogorszył.

– Nie ma jednej wspólnej strategii dla wymiaru sprawiedliwości rozpisanej na 10, 15 czy 20 lat. I to jest główny powód nie najlepszej kondycji Temidy – uważają byli ministrowie sprawiedliwości. Efekt jest taki, że każdy przychodzi do resortu z własnym pomysłem na zmiany.

Likwidacja i reaktywacja

W 2013 r. Jarosław Gowin jako ówczesny szef resortu zlikwidował 79 najmniejszych sądów rejonowych. Zamiast nich utworzono wydziały zamiejscowe większych jednostek. Reforma miała usprawnić funkcjonowanie sądownictwa. Tymczasem w każdej kategorii spraw (cywilne, karne, rodzinne) wyniki po roku jej działania były gorsze.

Czas postępowań najbardziej wydłużył się w sprawach cywilnych, np. rozwodowych. W 52 sądach trwały dłużej, a zaledwie w 21 krócej niż w 2012 r. Przykład? Sąd Rejonowy w Głubczycach w 2012 r. cywilną sprawę rodzinną załatwiał w 3,6 miesiąca, a w 2013 r. potrzebował na nią już 4,5 miesiąca. Kolejne przykłady: Sąd Rejonowy w Ostrzeszowie potrzebował w 2013 r. dziesięciu miesięcy na załatwienie sprawy cywilnej (w 2012 r. wystarczyło mu 5,7 miesiąca).

Zwolennicy reorganizacji (w tym resort sprawiedliwości) przekonywali, że wynik byłby dużo lepszy, ale trzeba by na niego trochę poczekać. Nie wyszło. W 2015 r. ponad 90 proc. zlikwidowanych dwa lata temu sądów wróciło do orzekania.

Kij zamiast marchewki

Chcąc przyspieszyć wyrokowanie prezesi sądów i przewodniczący wydziałów próbują zarządzeniami nadzorczymi zdyscyplinować sędziów do częstszego wyznaczania wokand. Wydano je m.in. w Warszawie, Krakowie, Nowym Sączu, Gdańsku, Białymstoku, Lublinie, Koszalinie czy Wrocławiu. Na ich mocy przełożeni najczęściej ustalają tzw. pensum sesyjne. W warszawskich sądach okręgowych wynosi ono np. pięć wokand po sześć spraw w ciągu miesiąca, a w rejonowym gospodarczym 48 wokand. W Gdańsku np. prezes ustalił terminy podejmowania czynności. Zobowiązał przewodniczących wydziałów do podjęcia czynności nie później niż w ciągu 14 dni po wpływie sprawy do wydziału.

Sędziowie nie ukrywają, że nie lubią zarządzeń nadzorczych.

– Jest ich coraz więcej – żalą się. Niewielu traktuje je jako przejaw troski i dbałości o sprawniejszy wymiar sprawiedliwości.

Grunt to dobry plan

Dla szybkości procedowania nie bez znaczenia są sprawy organizacyjne. Eksperci twierdzą, że dobrze zaplanowany proces może trwać o pół roku krócej niż do tej pory. Niechętni do tej pory posiedzeniom organizacyjnym sędziowie muszą je polubić. Od 1 lipca w dużych sprawach są obowiązkowe. O jakie sprawy chodzi? Takie, które zapowiadają się na więcej niż pięć terminów. Strony dostaną specjalne formularze. Wpiszą do nich wszystkie wnioski dowodowe, które mają zamiar zgłaszać w procesie.

W sprawach karnych czas wyrokowania można skrócić nawet o pół roku za sprawą posiedzeń organizacyjnych. Sąd planuje na nich proces, terminy rozpraw, listy świadków, dowody czy wyznaczenie obrońcy z urzędu itd.

Sędziowie chcą spokoju

Środowisko sędziowskie nie lubi zbyt częstych zmian.

– Kiedy słyszę o przygotowywanych strategiach, reformach procedur, nowych pomysłach na zarządzanie i nadzór, to myślę sobie, że dużo lepszy byłby skutek, gdyby sędziowie dostali stabilne prawo, asystentów do pomocy i święty spokój – mówi sędzia Krzysztof Pawlicki. Wielu przyznaje mu rację. Twierdzą, że pogubili się już w tych reformach. Coraz częściej jeszcze reforma nie zdąży wejść w życie, a już jest zmieniona. – Trudno za tym nadążyć – dodaje sędzia Pawlicki.

– Po co mi nagrywanie rozprawy, kiedy następny termin mogę wyznaczyć i tak dopiero za siedem, osiem miesięcy – mówi jeden z warszawskich sędziów pytany o przyczyny zbyt długich procesów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, a.lukaszewicz@rp.pl

Ministrowie sprawiedliwości dla „Rz"

Zbigniew Ćwiąkalski, 2007–2009

To wymaga nie tylko pomysłu, ale i czasu. Chodzi o minimum trzy–cztery lata spokojnej pracy i pewności, że to, nad czym się pracuje, uda się wprowadzić. U nas od wielu lat żaden minister sprawiedliwości takiej szansy nie dostał. Nie bez znaczenia jest też stale rosnąca liczba spraw, które do sądów wpływają, i zbyt skromne etaty dla asystentów i referendarzy. I trzeci powód to działanie prokuratury. Przykład? Sprawa Amber Gold po trzech latach trafia do sądu. 16 tys. tomów akt i kilkanaście tysięcy pokrzywdzonych. Teraz sąd powinien mieć kolejne trzy lata, by to wszystko przeczytać. Czy to naprawdę jest potrzebne?

Krzysztof Kwiatkowski, 2009–2011

Wydaje mi się, że wciąż brakuje rzetelnej, całościowej diagnozy tego stanu rzeczy. Doraźne działania, same w sobie bardzo często potrzebne, nie muszą się wcale złożyć na dobrze funkcjonujący system wymiaru sprawiedliwości. Taki system musi uwzględniać przede wszystkim dobro uczestników procesu, zwłaszcza ofiar przestępstw, oraz spójnie opisywać rolę i zadania policji, służb, prokuratury i sądów. Po pierwsze więc – diagnoza, po drugie – budowa spójnego systemu, po trzecie – rozwiązania techniczne usprawniające pracę organów ścigania i sądów.

Jarosław Gowin , 2011–2013

Wymiar sprawiedliwości nie został zreformowany. Na dłuższą metę nie powiodła się konsolidacja sądów, która pozwoliłaby lepiej wykorzystywać potencjał sędziowski. Nowy proces karny dopiero wchodzi w życie, ale boję się, że statystyka za cały rok będzie jeszcze gorsza. Problem polega na tym, że duże reformy wymagają akceptacji sędziów, a ci są zachowawczy i żadnych zmian nie chcą. Musimy wprowadzić dwa szczeble sądownictwa. Poza tym zmian należy dokonywać w porozumieniu koalicji z opozycją. Tylko to pozwoli na utrzymanie wspólnego frontu.

Borys Budka, 2015

Celem wszystkich wprowadzanych od kilku lat zmian jest usprawnienie postępowania przed sądem, a więc i jego przyspieszenie. Nie myślę tu tylko o zmianie przepisów, ale i informatyzacji, która powoli pozwala wyręczać sędziów i urzędników w biurokratycznych czynnościach. Niestety, liczba spraw wpływających do sądów każdego roku rośnie, a to sprawia, że trudno uzyskać lepszy wynik. Za kilka miesięcy podsumujemy efekt wprowadzenia nowego procesu karnego, wierzę, że stanie się krótszy. Potrzeba dużo cierpliwości: to zadanie rozpisane na miesiące, a nie dni.

Ze sprawnością procesów w polskich sądach w 2014 r. było gorzej niż w latach poprzednich. Ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2013 r. średni czas trwania sprawy w sądzie okręgowym wyniósł 7,2 miesiąca, a w 2014 r. już 7,8 miesiąca. Podobny jest trend w sądach rejonowych: w 2013 r. sprawa trwała 3,9 miesiąca, a w 2014 r. – 4,5. Pierwszy kwartał 2015 r. pokazuje, że w kilku kategoriach (kluczowych) wynik znów się pogorszył.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Płaca minimalna jeszcze wyższa. Minister pracy zapowiada rewolucję
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Sądy i trybunały
Trybunał Konstytucyjny na drodze do naprawy. Pakiet Bodnara oceniają prawnicy
Mundurowi
Kwalifikacja wojskowa 2024. Kobiety i 60-latkowie staną przed komisjami