Praktyka stosowania tzw. odwróconego obciążenia VAT na usługi budowlane okazuje się bardziej skomplikowana, niż przewidzieli twórcy tego rozwiązania. Podwykonawcy muszą czekać na zwrot podatku, a wszyscy uczestnicy budowy zmagają się z trudnościami interpretacyjnymi. Nie zawsze bowiem da się jednoznacznie zakwalifikować daną usługę jako podlegającą temu reżimowi.
Sprawom tym poświęcili konferencję eksperci podatkowi z firmy Grant Thornton. Wskazali, że ostatnie pół roku obowiązywania tego reżimu przyniosło sporo osobliwych sytuacji. Kłopoty powoduje na przykład tak typowa, jak się wydaje, usługa wynajmu rusztowań wraz z ich montażem. Okazuje się bowiem, że Polska Klasyfikacja Wyrobów i Usług, do której odnoszą się przepisy o VAT, przewiduje jedynie montowanie oraz demontowanie rusztowań. Dlatego niektórzy podwykonawcy wystawiają za takie usługi zwykłe faktury, a inni bez podatku (tj. według systemu odwróconego obciążenia). Podatnikom nie pomagają opinie klasyfikacyjne z Głównego Urzędu Statystycznego, które zresztą się zmieniają.
Problemy mają także dostawcy płynnego betonu wlewanego do szalunków na budowie. Nie jest bowiem jasne, czy to usługa budowlana czy też dostawa towaru, a orzecznictwo sądów administracyjnych jest w tej kwestii rozbieżne. Podobnie jest z czyszczeniem budynków po zakończeniu budowy, bo klasyfikacja PKWiU nie odróżnia zwykłego sprzątania od sprzątania po budowie.
Wiele firm próbuje sobie radzić, rozdzielając świadczenie na dostawę towarów i usługę. To nie zawsze akceptują organy skarbowe. Arkadiusz Łagowski, doradca podatkowy w Grant Thornton, przestrzega jednak przed nazbyt kreatywnymi rozwiązaniami problemu, np. zakładaniem osobnych spółek (jedna świadczyłaby usługę w reżimie odwróconego obciążenia, a druga formalnie dostarczałaby towar).
– To może zostać uznane za obejście prawa – zauważa Łagowski. Wskazuje, że na korzyść fiskusa przemawiają wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE, które również napiętnowały takie praktyki (np. C-453/05 i C 366/12).