Mimo obietnicy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że szybko zostanie rozwiązany problem dzikiej wycinki, tak nie będzie. Już dwie próby przeprowadzenia pierwszego czytania projektu PiS w sprawie wycinki skończyły się niepowodzeniem. Kolejna będzie za dwa tygodnie, już na trzecim posiedzeniu Sejmu w tej sprawie. Po zgłoszonych jednak w środę przez PiS poprawkach ewidentnie widać, że likwidacja zezwoleń na wycinkę na prywatnych posesjach było błędem i PiS chce wrócić częściowo do starych rozwiązań, tj. tych sprzed Nowego Roku.
Pierwotnie posłowie PiS proponowali prostą inwentaryzację. Właściciel nieruchomości miał zgłaszać w urzędzie gminy czy miasta planowaną wycinkę, a urzędnik obowiązkowo zgłoszenie przyjąć. Następnie przez ?pięć lat od daty wycinki obowiązywałby zakaz prowadzenia na tej nieruchomości działalności gospodarczej. Za złamanie zakazu miały grozić wysokie kary.
Będzie sprzeciw
– Nie będzie powrotu do zezwoleń – zapewnia Wojciech Skurkiewicz, poseł PiS, sprawozdawca. – Właściciel nieruchomości będzie zgłaszał wycinkę w gminie, a ta jednak wyśle pracowników w teren, by sprawdzili m.in., o jaki gatunek drzewa chodzi, jaki ma ono obwód pnia etc. Następnie gmina będzie miała 14 dni na wniesienie sprzeciwu od wycinki. Jeżeli tego nie zrobi, drzewo można wyciąć. Natomiast zgłoszenie sprzeciwu ją zablokuje.
Najwięcej emocji wywołała poprawka PiS dotycząca zakazu prowadzenia przez pięć lat działalności gospodarczej na działce, na której wycięto drzewo. To podczas pracy nad tą poprawką przerwano pierwsze czytanie projektu PiS. Sami bowiem posłowie tego klubu przyznali, że trzeba to rozwiązanie poprawić.
Pomysł z księżyca
Posłowie PiS zaproponowali mianowicie, by pod pojęciem prowadzenia działalności gospodarczej rozumieć w szczególności wystąpienie o wydanie pozwolenia lub zgłoszeniem budowy do starosty.