W czwartek przed sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski zakończył składanie wyjaśnień w sprawie stawianych mu zarzutów o wpływanie na konkursy na wysokich urzędników tej Izby.
Jak to możliwe, że trwają jednocześnie dwa postępowania: konstytucyjne i ruszający w sierpniu proces karny prezesa NIK, i do czego mogą one prowadzić?
Szef NIK oskarżony jest o nadużycie uprawnień (przestępstwo urzędnicze) przy konkursach na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi oraz wicedyrektora delegatury w Rzeszowie. W październiku 2016 r. Sejm na wniosek prokuratury uchylił mu immunitet, o co też wnosił sam Kwiatkowski. Konsekwentnie twierdzi on, że nie popełnił żadnego przestępstwa i liczy na szybkie wyjaśnienie swej sprawy.
Postępowania karne wysokich urzędników nie należą do rzadkości. Wyjątkiem są sprawy przed Trybunałem Stanu. Co ciekawe, różne są ich możliwe skutki: w procesie karnym dopiero prawomocne skazanie pozwala Sejmowi odwołać szefa NIK, a do tego czasu może pełnić obowiązki. Natomiast w procedurze zmierzającej do postawienia polityka przed Trybunałem Stanu już sama uchwała Sejmu o pociągnięciu go do odpowiedzialności (podjęta bezwzględną większością głosów) powoduje zawieszenie go w czynnościach.
Po przekazaniu uchwały Sejmu Trybunałowi Stanu postępowanie karne o ten sam czyn ulega zawieszeniu, ale już wcześniej Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, po konsultacji z ekspertami, zostawiła wątek kryminalny sądowi karnemu, ograniczając procedurę trybunalską do kwestii, czy prezes NIK naruszył jednocześnie konstytucję i dopuścił się tzw. deliktu konstytucyjnego.