Forma sprawowania władzy publicznej przez PiS dowodzi, że łatwiej dokonać w Polsce totalitaryzacji niż detotalitaryzacji ustroju politycznego państwa. Ten proces przebiega szybko i wyjątkowo sprawnie. Stopień i forma arbitralnej ustawodawczej ingerencji we wszystkie dziedziny życia społecznego niszczy instytucje demokratycznego państwa. Obezwładnia konstytucję.
Wzniósł się ponad władzę
Nowy, tworzony w nocnym trybie ład prawny, w zasadniczym nurcie niekonstytucyjny, ma służyć nie państwu, ale partii. Znajduje on tylko jedno merytoryczne uzasadnienie: ma być konstruowany i funkcjonować odpowiednio do nadrzędnych celów ustrojowych, ekonomicznych i społecznych partii rządzącej. Te cele stoją przed i ponad dobrem wspólnym wszystkich obywateli.
Przy tym, za „suwerena", który formalnie jest przywoływany dla uzasadnienia zmian ustrojowych, partia uznaje tylko swój elektorat. Pozostała część społeczeństwa to margines. Ten margines, ciągle strofowany, we własnym państwie zaczyna mieć status uciążliwego cudzoziemca.
Powoli zanikają, bo są niszczone, postawy społeczne nieodzowne w społeczeństwie demokratycznym. Propaganda, utrwala stan permanentnej fascynacji „suwerena" polityką prezesa PiS, który, nie pełniąc żadnych państwowych funkcji, wznosi się ponad władzę prawodawczą, wykonawczą i sądową, albowiem konstytucyjna zasada wzajemnego kontrolowania się, uzupełniania i hamowania trzech władz została zastąpiona zasadą charyzmatycznej władzy prezesa PiS, który widzi dalej od innych, trafniej też diagnozuje tęsknoty „suwerena". Dlatego nie wystarczy już być posłusznym, należy także wierzyć, a wiara musi być dokumentowana czynem. Tego wymaga się od władzy publicznej.
Wola prezesa PiS przybiera moc prawa, a przy tym jest on jedynym wiarygodnym interpretatorem i strażnikiem programu „dobrej zmiany". W wielu punktach jest to przepełniony nienawiścią program negacji konstytucyjnego porządku w Polsce. Szydzi się z tych, którzy domagają się sprawdzenia konstytucyjności przyjmowanych ustawowych rozwiązań. Przychodzi to tym łatwiej, że zmiany w Trybunale Konstytucyjnym sprawiły, że nie ma już instytucjonalnej kontroli praworządności procesu prawotwórstwa. Pozostała tylko fikcja prawna. Źródłem jedynej realnej władzy jest siła prezesa PiS. Prezes zdaje się mówić: Polska to ja.