Sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka ma pełne ręce roboty. Prace nad najnowszymi projektami prowadzone są bowiem równolegle: jedne w komisji, inne na posiedzeniu plenarnym. W środę, tuż przed posiedzeniem, posłom wręczono trzy poprawki na piśmie. Prac nie udało się zakończyć.
Wiadomo, że minister wciąż będzie się musiał liczyć z opinią Krajowej Rady Sądownictwa, gdy zechce odwołać prezesa sądu. Jeśli jednak sędzia sądu powszechnego nie zechce przejść w stan spoczynku, lecz będzie chciał dalej orzekać, potrzebna mu będzie decyzja KRS, a nie prezydenta, jak zakładali pierwotnie politycy. Trzecia z poprawek dotyczy sędziów SN. Ci, jeśli zechcą orzekać „na emeryturze", będą zdani na decyzję prezydenta.
Nierozstrzygnięta pozostaje sprawa mianowania asesorów. Miał to robić prezydent. Ale projekt napisano tak, że mianowanego przez niego kandydata może utrącić KRS. A to, zdaniem Kancelarii Prezydenta jest niezgodne z konstytucją.
Wiceszef KE Frans Timmermans powiedział w trakcie wizyty w Polsce, że będzie się uważnie przyglądał temu, co stanie się w Sejmie. Nieoficjalnie politycy PiS podkreślali wtedy, że czas będzie kluczowy dla zawarcia całego porozumienia. Stąd tak szybkie tempo prac w parlamencie. PiS liczy na to, że po przegłosowaniu wszystkich zmian KE wycofa się z badania praworządności w ramach art. 7. Opozycja mówi o pozorach i chaosie.