Pomysły premiera Marka Ruttego popierają Szwecja, Dania i Finlandia, a także Estonia, Litwa i Łotwa oraz Irlandia. Małe kraje zaniepokojone dominacją w Unii Francji i Niemiec.
– Do tej pory to Wielka Brytania pełniła rolę przywódcy państw, które nie chcą bardziej pogłębionej integracji, Ale wraz z brexitem tylko Holandia mogła przejąć tę rolę, bo jest jedynym wystarczająco dużym państwem podzielającym punkt widzenia Londynu – mówi „Rzeczpospolitej" Adrian Schout, ekspert ds. europejskich w Holenderskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Clingendael.
Już w czerwcu Francja i Niemcy chcą przy wsparciu Komisji Europejskiej przedstawić plan budowy Europy dwóch prędkości z coraz bardziej zintegrowaną strefą euro. Jednak w miniony piątek właśnie w Berlinie Rutte wygłosił programowe przemówienie, w którym przedstawił zupełnie inną wizję zjednoczonej Europy.
– Unia nie musi być pędzącym w kierunku federalizacji pociągiem, którego nie da się zatrzymać. Sposobem na pomnażanie bogactwa nie jest tworzenie nowych funduszy ratunkowych w Unii, dodrukowanie pieniędzy, lecz reformy strukturalne i zdrowe finanse publiczne. Oczywiście zawsze będzie istniał silny związek między Francją i Niemcami. Ma on potężne znaczenie symboliczne. Ale jednocześnie nie żyjemy we francusko-niemieckiej Europie. Nie chodzi tu o dogadanie się Macrona i Merkel, ale o to, jak w gronie 27 krajów uzgodnimy naszą przyszłość – tłumaczył.
Przeciwko podatkowi
Rutte, przywódca Partii Wolności i Demokracji (VVD), jest tym liberalnym przywódcą w Unii, który najdłużej pozostaje u władzy. Jednak w wyborach w marcu ubiegłego roku jego ugrupowanie uzyskało tylko 21,5 proc. głosów i potrzeba było długich negocjacji, aby uzgodnić nową większość rządową.