Polska przeszła przez podobne doświadczenie, ale ponad dziesięć lat temu. Zaraz po przystąpieniu naszego kraju do Wspólnoty ponad milion Polaków wyjechało do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji. Ale po trzech latach ta fala zasadniczo opadła. A później miejsce polskich imigrantów nad Wisłą zajęli przyjezdni ze Wschodu, głównie z Ukrainy. Dlatego, jak wynika z najnowszych badań Eurostatu, ludność Polski od 1989 r. zasadniczo pozostaje na podobnym poziomie: 38 mln.
Inaczej jest z kilkoma innymi krajami Europy Środkowej. Jak podali właśnie luksemburscy statystycy, Litwa nadal jest tym krajem Unii, który najszybciej traci ludność, a zaraz za nią są Chorwacja, Łotwa, Bułgaria i Rumunia. To sytuacja niezwykle niepokojąca nie tylko w skali kontynentu, ale i świata. Bo, jak z kolei oblicza ONZ, te same kraje otwierają globalną listę państw o najgorszym bilansie demograficznym. Więcej, w czasach nowożytnych nie zdarzyło się, aby poza okresami wojen czy epidemii doszło do takiego załamania liczby ludności.
– Sytuacja jest bardzo niepokojąca. Na Litwie zupełnie zniknęło już 2 tys. wiosek, zamykamy oddziały uniwersytetów, nie mamy ludzi do pracy – mówi „Rzeczpospolitej” Sarmine Mikulioniene, dyrektorka Litewskiego Centrum Badań Społecznych w Wilnie.
I rzeczywiście, o ile w chwili rozpadu ZSRR w kraju mieszkało 3,7 mln mieszkańców, o tyle dziś jest o 1/4 mniej. Całe regiony zamieniają się w bezludne wygony, gęstość zaludnienia spadła już do 44 osób/km kw., trzy razy mniej niż w Polsce. Jeszcze gorzej jest na Łotwie (35 osób/km kw.) i w Estonii (29 osób/km kw.).