– Spotkanie w Warnie to świetna okazja do podtrzymania dialogu – powiedział Bojko Borisow, premier Bułgarii, który zorganizował poniedziałkowy szczyt UE – Turcja w Warnie. Na dialogu z UE zależy Ankarze, która, formalnie rzecz biorąc, jest w trakcie negocjacji członkowskich. Są od dawna zamrożone, a prezydent Erdogan ma jak najgorszą prasę w Europie.
Jest adresatem krytyki z Brukseli, jak i wielu europejskich stolic, zarówno za naruszające prawa człowieka działania w Turcji, jak i interwencję tureckiej armii w Syrii oraz Iraku.
Unię wiąże z Turcją ważne porozumienie w sprawie uchodźców zawarte dwa lata temu. Skutecznie zastopowało napływ imigrantów do Europy. Kosztuje to UE 6 mld euro. Turcja otrzymała już pierwszą transzę w wysokości 3 mld euro jako udział Europy w utrzymania na tureckim terytorium 3,5 mln uchodźców z Syrii. Kilka dni temu Komisja Europejska uznała, że nie ma przeszkód, aby uruchomić drugą transzę.
– Jest wiele spornych spraw, o których zamierzamy rozmawiać, otwarcie licząc na to, że uda się poprawić relacje – oświadczył Jean-Claude Juncker przed roboczym obiadem z udziałem prezydenta Erdogana oraz Donalda Tuska.
– Trudno być optymistą w obecnej sytuacji. Nie ma żadnych przesłanek poprawy relacji w najbliższym czasie poza wolą dialogu, z czego niewiele na razie wynika – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Sinan Ülgen z brukselskiego biura Fundacji Carnegie. Jego zdaniem nie ma mowy o powrocie do negocjacji akcesyjnych z UE ani nawet o wprowadzeniu ułatwień wizowych dla obywateli Turcji.