Latem ubiegłego roku Angela Merkel wymusiła na pozostałych państwach Wspólnoty przyjęcie 160 tys. imigrantów starających się o azyl w UE. Aby plan kanclerz rzeczywiście rozwiązał problem Niemiec, liczba uchodźców objętych relokacją powinna jednak zostać radykalnie podwyższona. Jak podaje Komisja Europejska, w 2015 r. do Wspólnoty dotarło 1,5 mln osób podających się za uchodźców, z czego aż 1,1 mln osiedliło się w Niemczech. I problem nadal narasta.
– Mimo zimowej pogody każdego dnia do Unii przybywa około 3 tys. uchodźców. Jeśli nic z tym nie zrobimy, w tym roku znów przeszło milion imigrantów pojawi się we w Niemczech – mówi „Rz" jeden z najbliższych współpracowników przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Mimo to nasz rozmówca przyznaje: nikt w Radzie UE nie dyskutuje już o rozbudowie programu rozprowadzenia uchodźców po krajach Wspólnoty. Nawet Niemcy przestały na to naciskać.
– Zróbmy jeden krok naraz. Nie ma co wybiegać zbytnio naprzód – mówi „Rz" Hardy Boeckle, rzecznik niemieckiego przedstawicielstwa przy UE.
Nie do przyjęcia
Berlin dał za wygraną przede wszystkim dlatego, że mechanizm podziału uchodźców okazał się niewypałem: w ciągu blisko pół roku udało się w ten sposób rozprowadzić niespełna 300 imigrantów. Ale jest też powód drugi: atmosfera polityczna w Europie związana z problemem uchodźców w ostatnich miesiącach bardzo się zmieniła.