„Rząd bez koncepcji, samorządy na granicy możliwości, społeczeństwo zdezorientowane – i do tego jeszcze Kolonia" – pisał w czwartek berliński dziennik „Der Tagesspiegel". Takie słowa oznaczają, że długo jeszcze nie minie szok, jaki wywołały w Niemczech sylwestrowe wydarzenia w Kolonii, Hamburgu i Düsseldorfie. Policji w Kolonii udało się ustalić 16 sprawców ataków seksualnych i rabunkowych na kobiety w okolicach dworca.
Poszukiwania większości z nich trwają. W Hamburgu nie wszczęto jeszcze ani jednego śledztwa. Prasa jest pełna oburzenia, które kieruje jednak coraz częściej pod adresem policji.
Tymczasem politycy starają się nie wiązać tych wydarzeń z kryzysem wywołanym w Niemczech przez niekontrolowany napływ imigrantów, którzy w liczbie 1,1 mln przekroczyli w minionym roku granice Niemiec. Jest to wyraz nie tylko poprawności politycznej ale i obawy przed konsekwencjami w postaci odwetowych akcji ze strony niemieckich ekstremistów podkładających ogień w schroniskach dla imigrantów. Wyjątkiem są politycy bawarskiej CSU, którzy domagają się deportacji sprawców sylwestrowych ataków. O ile są nimi uchodźcy.
Niemieckie media publikują oceny prasy z całego świata na temat tego, co wydarzyło się w sylwestrową noc, i z pewnym zdumieniem konstatują, że zagraniczne media łączą te wydarzenia z falą uchodźców, jak czyni to brytyjski „Guardian" czy „New York Times". Szczególnie oskarżycielsko zabrzmiała opinia węgierskiego dziennika „Magyar Idők" prezentowana przez „Süddeutsche Zeitung", iż w Niemczech powstało coś w rodzaju „medialnego Stasi" czyniącego media ślepymi na wydarzenia dotyczące „ukochanych przybyszów".
Tym sposobem Węgrzy oskarżani w Niemczech o brak humanitarnej postawy wobec uchodźców reagują na wezwania bawarskich polityków o deportacji uchodźców, ale i na ich oskarżenia pod adresem niemieckich mediów. – Mamy do czynienia z kartelem milczenia i źle rozumianą ostrożnością – mówi Andreas Scheuer, sekretarz generalny bawarskiej CSU, oskarżając media o unikanie tematów świadczących o niezgodnych z prawem zachowaniach imigrantów w Niemczech. Miał na myśli nie tylko zachowanie ZDF, drugiego programu telewizji publicznej, która zrezygnowała w poniedziałek z emisji programu na ten temat, mimo zebranego materiału.