Rz: Wypadek na drodze spada na nas jak grom z jasnego nieba. Jeśli nie ma rannych i nie wzywamy policji, też może powstać spór, kto zawinił. Jak go rozstrzygnąć?
Aleksander Daszewski: W takiej sytuacji obowiązkowo trzeba wezwać policję. Policjanci przygotują protokół, w którym opiszą przebieg zdarzenia i wskażą, kto jest winny wypadkowi. Warto też wezwać policję, jeżeli żaden z uczestników nie uznaje się za winnego spowodowania kolizji/wypadku. W innych prostszych, niespornych przypadkach policji nie wzywamy, natomiast najważniejszym dokumentem dla ustalenia winy będzie oświadczenie sprawcy szkody z miejsca zdarzenia, czasem poparte innymi dowodami zebranymi w konkretnej sprawie.
Co to w praktyce oznacza? Czy ubezpieczyciel może podważyć ustalenia protokołu policyjnego i fakt nałożenia mandatu?
Zupełne zakwestionowanie ustaleń policji byłoby bardzo trudne. Ubezpieczyciel musiałby wykazać, że policjant popełnił błąd czy nawet stwierdził w protokole nieprawdę. Przykładowo może jednak podnosić, że poszkodowany w jakimś stopniu przyczynił się do wypadku czy rozmiarów szkody. Przy czym ubezpieczyciel musi – a często o tym „zapomina" – jasno wykazać, że np. poszkodowany nie miałby rozbitej głowy, gdyby zapiął pasy. Jeśli będzie potrafił to udowodnić np. opinią rzeczoznawcy, to może uznać, że poszkodowany przyczynił się np. w 20 proc. do rozmiarów szkody, i o taki wskaźnik obniżyć wypłacane świadczenia. Ale jeszcze raz podkreślam – to ubezpieczyciel musi to wykazać i udowodnić.
A co kiedy mamy stłuczkę, a wiadomo, że nikomu nic się poważnego nie stało? Czy wzywać policję?