W poniedziałek, 9 stycznia, Lufthansa przedstawi prognozę swojego wyniku za 2016 rok. Szacuje się, że zysk wyniesie 1,8 mld euro, czyli tyle, ile w roku 2015. Oficjalny wynik i prognozę na rok 2017 linia ogłosi w marcu.
W piątek zarząd Lufthansy zaprezentował inwestorom plany rozwojue. Mieści się w nich przejmowanie floty, siatki i załóg dotychczasowego niemieckiego konkurenta, Air Berlin, w którym Etihad z Abu Zabi ma 29 procent udziałów. To dzięki temu posunięciu siatka Eurowingsu będzie mogła się zwiększyć aż o 19 procent, podczas gdy linii tradycyjnych należących do Grupy Lufthansy tylko o 3 procent. Eurowings przejmie również Brussels Airlines, bo tylko w ten sposób Niemcy mogą obniżyć koszty.
Inwestorzy nie byli zachwyceni takimi perspektywami, bo ekspansja zawsze kosztuje. Szwajcarski UBS dał rekomendację dla akcji „sprzedaj" w miejsce wcześniejszej „neutralnej". Na rynkach finansowych nie spodobało się również, że Lufthansa nie zamierza podnieść cen biletów i przerzucić na pasażerów choć części podwyżki kosztów wynikających z drożejącego paliwa. Ale tego nie robi na razie żadna linia lotnicza w Europie .
Przewoźnik prognozuje, że tegoroczne koszty paliwa wyniosą 5,3 mld euro w porównaniu z 4,9 mld w 2016 roku. W tych założeniach Lufthansa się wcześniej pomyliła, bo wyliczono, że w roku ubiegłym wyda na paliwo 4,85 mld, a jej analitycy nie przewidzieli wzrostu kursu dolara oraz wyższych cen ropy pod koniec 2016. Ale Lufthansa zamierza jednak ograniczyć podaż miejsc, bo nie planuje znaczącego zwiększenia floty. Na przykład z 33 maszyn A 320, jakie przejmuje od Air Berlina, 20 zastąpi starsze samoloty już eksploatowane przez Eurowings.
Wynik Lufthansy obciążają nie tylko transakcje przejmowania kolejnych linii lotniczych, ale i kłopoty wewnętrzne. Ponad 100 mln euro kosztował ją strajk pilotów na przełomie listopada i grudnia 2016. Na razie został on zawieszony, a strony dały sobie czas do końca stycznia 2017 roku na rozwiązanie sporów płacowych.