Dzień po czwartkowym zamachu, w którym pod kołami pędzącej furgonetki zginęło 13 osób, a 130 zostało rannych, słynna Rambla znów była pełna turystów. O tragedii przypominały już tylko złożone tam kwiaty.

Bo też stawka dla królestwa jest ogromna: w tym roku Hiszpanię odwiedzi przynajmniej 80 mln cudzoziemców, zostawiając 78 mld euro. Najwięcej ma trafić do Barcelony, ale pod warunkiem, że miasto dalej będzie się kojarzyło z luzem i piękną architekturą, a nie śmiercią z rąk terrorystów.

Ale o tragedii szybko zapomnieć się nie da. I nie tylko dlatego, że w niedzielę wciąż był na wolności kierowca niosącej śmierć furgonetki, 22-letni Marokańczyk Junes Abujakub. Katalońska policja już wie, że zamach przygotowała siatka kilkunastu dżihadystów pod kierunkiem radykalnego imama. Chcieli wysadzić główne zabytki Barcelony. Tylko przypadek sprawił, że do tego nie doszło.

– Zezwalając na nieograniczoną imigrację z Maroka, byliśmy bardzo naiwni – mówi „Rz" Mariano Goma, przewodniczący Sociedad Civil Catalana.