Freeman doznał czterech ran kłutych, które zdali mu uczestnicy zamachu terrorystycznego z 3 czerwca. Lewis, która po przybyciu na miejsce zamachu zobaczyła rannego postanowiła zostać przy nim i towarzyszyła mu przez dwie godziny, które minęły zanim trafił do szpitala.
Mężczyzna wspomina, że w pewnym momencie rozległy się strzały. - Nie wiedzieliśmy, czy strzelają terroryści czy policja - wspomina 32-latek, ojciec trojga dzieci w rozmowie z "The Mail on Sunday". - - Powiedziałem jej: Zostaw mnie - uciekaj i ocal siebie - dodaje.
Freeman podkreśla jednocześnie, że gdyby Emily, która przez cały czas z nim rozmawiała i trzymała go za rękę, nie było przy nim, prawdopodobnie nie dotarłby żywy do szpitala.
- Widziałem jak była przerażona - wszyscy byliśmy - ale nie myślała o swoim bezpieczeństwie - chwalił policjantkę mężczyzna.
Tymczasem Lewis na swoim profilu na Facebooku chwaliła za odwagę Freemana. "Był taki odważny i przez cały czas żartował" - napisała. "Mówił mi o swojej partnerce i dzieciach. Jestem szczęśliwa, że dochodzi do siebie" - dodała.