Rozbłysły światła wielkiej hali, Martina Navratilova rzuciła monetą i 45. kobiecy turniej Masters można było uznać za otwarty. Simona Halep i Madison Keys nie przeciągnęły rywalizacji zbyt długo – Rumunka wygrała łatwo 6:2, 6:4, korzystając z tyle odważnej, co bardzo nerwowej gry amerykańskiej debiutantki.
– Czułam się dziś mocna, pomogła mi dobra znajomość gry Madison, walczyłyśmy ostatnio kilka razy i zawsze wygrywałam. Jestem z siebie zadowolona, kort mi pasuje, nogi są mocne, piłka się słucha – mówiła Halep. Pod ręką zasłużonego australijskiego trenera Darrena Cahilla (prowadził kariery wielu sław, m.in. Lleytona Hewitta, Andre Agassiego, Andy'ego Murraya i Any Ivanović) wydaje się pewna swoich przewag.
Keys, której od maja pomaga Thomas Hogstedt (był w chwilach chwały z Marią Szarapową, Tommym Haasem, Na Li i Eugenie Bouchard), zagrała słabo, przewaga piłek uderzanych z wielką mocą w aut lub siatkę nad trafieniami w kort była znaczna. – Zysk po takim meczu jest tylko jeden: następnym razem będę mniej nerwowa. Najważniejsze, że przede mną są jeszcze kolejne spotkania – pocieszała się po porażce.
Drugi mecz wieczoru miał już właściwe napięcie, zwroty akcji i poziom oczekiwany w Masters. Andżelika Kerber wygrała z drugą debiutantką Dominiką Cibulkovą 7:6 (7-5), 2:6, 6:3. Liderka rankingu WTA miała sporo trudności z ambitną Słowaczką.
We wtorek grają Kerber z Halep i Cibulkova z Keys. Kto lubi taką arytmetykę, już wie, że dwusetowe zwycięstwo Rumunki daje awans do półfinału, druga porażka 0:2 w setach oznaczać będzie koniec marzeń dla Keys, ale są i inne ciekawe scenariusze, przedłużające emocje do czwartku.