Polski taniec radości na korcie centralnym

Łukasz Kubot pierwszym polskim zwycięzcą w Londynie. Triumfy Rogera Federera i Garbine Muguruzy.

Aktualizacja: 16.07.2017 22:42 Publikacja: 16.07.2017 20:02

Łukasz Kubot tańczy, Marcelo Melo leży.

Łukasz Kubot tańczy, Marcelo Melo leży.

Foto: PAP/EPA

Relacja z Londynu

Męski finał nie był z tych do wspominania przez dekady – ósmy tytuł przyszedł Szwajcarowi łatwo. Cilić już w drugim secie zgłosił kontuzję stopy, Federer zwyciężył 6:3, 6:1, 6:4. Trochę za szybko jak na taką okazję. Kort centralny szybko zrozumiał, że trzeba zmienić priorytety wsparcia (Roger miał bardzo znaczące preferencje), bo finał może być wyjątkowo krótki, co przy cenie 190 funtów za bilet dodatkowo zmniejszało przyjemność.

Chorwat po trzech gemach drugiego seta pewnie pomyślał o poddaniu spotkania. Zakrył twarz ręcznikiem, kamera jednak była wścibska – widać było ból, rozpacz, może żal do losu, że boli właśnie teraz, w takim miejscu i czasie. To, że pokusę kreczu odrzucił – warto uszanować. Po drugim secie lekarz jeszcze raz zjawił się na korcie, leczenie było krótkie: tabletka przeciwbólowa, lewa stopa w maściach i bandażach. Łyk wody i powrót do pojedynku, którego wygrać nie było można. Federer zwyciężył bez straty seta – w całym turnieju.

Obaj finaliści mieli łzy w oczach. Cilicia bolała stopa i dusza: nie pokazał nawet ćwierci tego, co potrafi. Podczas wywiadu po odebraniu trofeum nie mógł powstrzymać łez. Federer po londyńskich finałach wzruszał się nieraz, choć z wiekiem się przyzwyczajał i chusteczki nie były potrzebne. Ósme zwycięstwo wimbledońskie, rekordowe, jednak poruszyło czułą strunę. Kort patrzył – obaj synowie i obie córki, loża królewska z nową patronką księżną Cambridge (żoną księcia Williama) w pierwszym rzędzie – jak mistrz wycierał oczy.

Liczby są pomnikowe: bilans zwycięstw i porażek na londyńskiej trawie: 91-11. Na 70 startów w Wielkim Szlemie Federer dotarł do 42 półfinałów i 29 finałów (11 w Wimbledonie), 19 razy zwyciężył, ale żeby nie popaść w przesadę – trzy panie wciąż są od niego lepsze. Margaret Court wygrała 24 turnieje, Serena Williams 23, a Steffi Graf 22. Są jeszcze szczyty do zdobycia.

Dla większości widzów oglądanie mistrza przy pracy jest jednak przede wszystkim przyjemnością estetyczną, która nie poddaje się statystyce. Federer jest dla wielu idolem, ikoną, przykładem, co znaczy szlachetnie oszlifowany talent. Pokazuje, jak z tenisa uczynić magię.

Zwycięstwo Federera nie oznaczało dużego awansu w rankingu ATP, Szwajcar będzie od poniedziałku nr 3. Ten awans jednak przesadnie go nie interesuje, na korcie zażartował, że może znów weźmie pół roku przerwy od sportu, skoro ten nowy rytm tak dobrze się sprawdza. Jest najstarszym mistrzem Wimbledonu ery open, za kilkanaście dni skończy 36 lat. Kto wie, może długie przerwy to rzeczywiście konieczny warunek tej długowieczności?

My, patrząc na sukces Federera, pamiętaliśmy sobotę i deblowe radości w wykonaniu Łukasza Kubota i Marcelo Melo. Ich triumf po cichu był oczekiwany, ale od miłych sercu prognoz do finałowego tańca radości na korcie centralnym i wręczenia pucharów w loży królewskiej droga była długa: sześć meczów, 30 setów, wiele godzin stresu.

Dla Polaka to był wyjątkowy dzień: wygrał drugi z wielkoszlemowych finałów, w jakich wystąpił. Odczarował Wimbledon dla polskiego dorosłego tenisa. Dał wiarę tym, którzy zaczynają grać gdzieś daleko od szosy, w małych ośrodkach. Pokazał, że warto marzyć. Wojciech Fibak powiedział w Londynie ważne słowa: – Łukasz właśnie został najlepszym polskim deblistą w historii.

Nowa mistrzyni singlowa ma 23 lata i żadnych obaw o przyszłość. Garbine Muguruza w formie z Wimbledonu to jest wielkie wyzwanie nie tylko dla Venus Williams, ale też dla jej młodszej siostry, jeśli wróci do rakiety po macierzyństwie.

Po finale pań (7:5, 6:0 dla Hiszpanki) żadnych łez nie było. Najbardziej zapamiętamy słowa Venus: – Przypuszczalnie będę grała za rok. Muguruza powiedziała: – Mam do tenisa uczucia skrajne, czasem miłość, czasem nienawiść. Spodziewam się zwykle znakomitej gry, więc jak nie wychodzi, trudno mi się z tym pogodzić. Najlepszym sposobem na te nerwy jest praca. Sukcesy przyjdą, tylko nie mogę myśleć, że teraz będę grała fantastycznie już w każdym turnieju.

To był Wimbledon nr 131, odbył się 140 lat po pierwszym. Turniej zbiegł się z jubileuszem 90-lecia pierwszej transmisji radiowej BBC z tego wydarzenia i 50-lecia pierwszej transmisji telewizyjnej. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi. Purpurowo-zielona flaga powiewa wysoko przy bramie nr 5, tam, gdzie stanęła nowa fontanna-wodospad, z zalewanym strumykami wody wielkim zdjęciem złotych trofeów, logo Wimbledonu i napisem: „In Pursuit of Greatness" (W dążeniu do wielkości).

Wimbledon 2017 finały:

Mężczyźni: R. Federer (Szwajcaria, 3) – M. Cilić (Chorwacja, 7) 6:3, 6:1, 6:4.

Kobiety: G. Muguruza (Hiszpania, 14) – V. Williams (USA, 10) 7:5, 6:0.

Debel mężczyzn: Ł. Kubot, M. Melo (Polska, Brazylia, 4) – O. Marach, M. Pavić (Austria, Chorwacja, 16) 5:7, 7:5, 7:6 (7-2), 3:6, 13:11.

Debel kobiet: J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 2) – H. Chan, M. Niculescu (Tajwan, Rumunia, 9) 6:0, 6:0.

Mikst: J. Murray, M. Hingis (W. Brytania, Szwajcaria) – H. Kontinen, H. Watson (Finlandia, W. Brytania) 6:4, 6:4.

Juniorzy: A. Davidovich Fokina (Hiszpania, 8) – A. Geller (Argentyna) 7:6 (7-2), 6:3.

Juniorki: C. Liu (USA, 3) – A. Li (USA) 6:2, 5:7, 6:2.

Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia
Tenis
Iga Świątek ambasadorką Lancôme
Tenis
Billie Jean King Cup. Do zobaczenia w listopadzie
Tenis
Stefanos Tsitsipas wygrywa w Monte Carlo. Hubert Hurkacz niżej w rankingu
Tenis
Iga Świątek i reprezentacja Polski zagrają w finale Billie Jean King Cup!