Wimbledon: Marin Cilić - Roger Federer w finale

Marin Cilić i Roger Federer zagrają o tytuł w Wimbledonie. Chorwat po raz pierwszy, Szwajcar po raz jedenasty

Aktualizacja: 14.07.2017 20:38 Publikacja: 14.07.2017 20:25

Wimbledon: Marin Cilić - Roger Federer w finale

Foto: AFP

Korespondencja z Londynu

Jest tak, jak miało być – finał bez Federera byłby raczej produktem finałopodobnym, przynajmniej z wimbledońskiej perspektywy. Widzowie będą zachwyceni, możliwość ósmego zwycięstwa szwajcarskiego mistrza – porusza wyobraźnię, ale i Chorwat, spokojnie przebijający się do największych zaszczytów, ma swoich zwolenników. Każdy jednak wie – znacznie mniej. Te emocje poczujemy i usłyszymy od 15. na korcie centralnym w niedzielę.

Sobotnie półfinały nie rozczarowały, choć nie przyniosły też wyjątkowych wzruszeń. Obowiązywała dobra wimbledońska norma. Pierwsi wyszli na kort centralny Marin Cilić i Sam Querrey. Kto lubi wspomnienia z epoki bombardierów w rodzaju Gorana Ivanisevicia, Richarda Krajicka, Grega Rusedskiego i im podobnych, ten był zadowolony.

Gem za gemem, set za setem było podobnie: potężny serwis i punkt, tylko czasem jedno, góra dwa odbicia i punkt. Niekiedy udana kontra, wymuszony przez okoliczności atak przy siatce i punkt dla odbierającego podanie, ale zaraz powrót do rutyny.

Chorwat wygrał w czterech setach. Miewał bowiem chwile, gdy przedzierał się przez serwisowe grzmoty Querreya i zdobywał szanse na skrócenie meczu. Najważniejsze okazje wykorzystał właśnie w czwartym secie – gdy przegrywał 2:4 i lekko znużonym jednostajnym rytmem gry widzom wydawało się, że obejrzą pięć bliźniaczo podobnych odcinków serialu. Wtedy w Cilicia wstąpiła desperacja, kilka piłek zagrał bardzo ryzykownie, ale opłaciło się.

Z 2:4 zrobiło się 4:4, potem 5:5 i 7:5. Nie można zatem napisać, że ten, który pokonał Andy'ego Murraya będzie walczył o tytuł. Droga Amerykanina się skończyła. Niewątpliwie jest dobrym fachowcem od gry na kortach trawiastych, więcej niż solidnym tenisistą cyklu ATP Tour (9 zwycięstw). Pozostanie z opinią tego, który w sprzyjających warunkach może pokonać każdego, ale te warunki w Wielkim Szlemie nie zdarzają się często.

Pożegnaliśmy Sama, pożegnaliśmy widok jego miłej, choć wciąż zaniepokojonej dziewczyny, modelki Abby Dixon w loży dla gości. Powitaliśmy pierwszy raz w wimbledońskim finale Marina Cilicia, który ogólny dorobek ma znacznie lepszy od amerykańskiego kolegi, jest w nim bowiem 17 tytułów ATP Tour oraz pierwsze zwycięstwo wielkoszlemowe w US Open 2015.

Długo starał się o wielki finał w Londynie, to jego 11 start w Wimbledonie. Gra bardziej wszechstronnie od Querreya, do serwisu, całkiem skutecznego, dodaje akcje przy siatce, zmiany rotacji piłki, trzeba uczciwie przyznać, dla jakości finału, to chyba lepiej, że zagra w nim Chorwat.

Zagra z Federerem, który w turnieju nie stracił seta. Szwajcar wygrał z Tomasem Berdychem po dwóch profesorskich tie-breakach i jednym secie 6:4. Trzeba się powtarzać – Czech miewa niekiedy wzloty, potrafi wiele, ale w meczach z największymi sławami o największe stawki brakuje mu tego co ma Roger – dotyku magii, artyzmu i nagłego natchnienia.

Kilka razy potrafił trochę zagrozić Federerowi, ale właśnie przy takich okazjach kort centralny dostawał okazję do burzy braw – siedmiokrotny mistrz grał najlepiej, gdy musiał. Czas zatem na premierę Cilicia albo na wimbledońską oktawę Federera, jeśli punktem odniesienia jest „La Decima" Nadala .

W niedzielę finał męski, w sobotę zaczynają się gry o inne tytuły. Z polskiego punktu widzenia najważniejszy jest debel mężczyzni: Łukasz Kubot i Marcelo Melo kontra Oliver Marach i Mate Pavić. Na zwycięzców czeka premia 400 tys. funtów szterligów na parę (pokonani dostaną połowę mniej) oraz srebrny puchar, który w 1884 roku, gdy do programu turnieju weszły deble, ufundował i przekazał we właściwe ręce Oxford University Lawn Tennis Club.

Wimbledońska władza wyznaczyła to spotkanie na korcie centralnym, po paniach. Wielki finał pań: Venus Williams – Garbine Muguruza rozpocznie się na korcie centralnym o 15. czasu polskiego.

Mężczyźni – 1/2 finału: M. Cilić (Chorwacja, 7) – S. Querrey (USA, 24) 6:7 (6-8), 6:4, 7:6 (7-3), 7:5; R. Federer (Szwajcaria, 3) – T. Berdych (Czechy, 11) 7:6 (7-4), 7:6 (7-4), 6:4.

Debel kobiet – 1/2 finału: J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 2) – A. L. Groenefeld, K. Peschke (Niemcy, Czechy, 12) 7:5, 6:2; H. Chan, M. Niculescu (Tajwan, Rumunia, 9) – M. Ninomiya, R. Voracova (Japonia, Czechy) 7:6 (7-4), 4:6, 9:7.

Korespondencja z Londynu

Jest tak, jak miało być – finał bez Federera byłby raczej produktem finałopodobnym, przynajmniej z wimbledońskiej perspektywy. Widzowie będą zachwyceni, możliwość ósmego zwycięstwa szwajcarskiego mistrza – porusza wyobraźnię, ale i Chorwat, spokojnie przebijający się do największych zaszczytów, ma swoich zwolenników. Każdy jednak wie – znacznie mniej. Te emocje poczujemy i usłyszymy od 15. na korcie centralnym w niedzielę.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche
Tenis
Tenisowy klasyk. Iga Świątek zagra z Jeleną Rybakiną