Władza Nadala nie słabnie

Jedenaste zwycięstwo Rafaela Nadala i pierwsze Simony Halep.

Aktualizacja: 10.06.2018 21:04 Publikacja: 10.06.2018 19:30

Rafael Nadal wygrał w Paryżu swój 17. turniej wielkoszlemowy. O trzy triumfy więcej ma Roger Federer

Rafael Nadal wygrał w Paryżu swój 17. turniej wielkoszlemowy. O trzy triumfy więcej ma Roger Federer.

Foto: AFP

Typowanie tego, kto wygra w Paryżu, właściwie nie ma sensu. Miało większy, gdy w pełni formy i zdrowia byli Roger Federer, Novak Djoković czy Andy Murray, choć i oni nie potrafili zrobić krzywdy Nadalowi na jego ziemi. Teraz, gdy „Kareta Asów" odjechała w siną dal, Hiszpan w Paryżu został sam z młodzieżą, która ma ambicje, ale jeszcze do triumfu nie dorosła.

Finałowy przeciwnik Nadala Austriak Dominic Thiem wygrywał już z nim na korcie ziemnym i to nieraz (nawet w tym roku w Madrycie), ale gdy przyszło do decydującego starcia, znów rządził stary król.

Jedynym, który sprawił mu kłopoty w drodze do jedenastego triumfu, był Diego Schwartzman. Argentyńczyk wygrał pierwszego seta, a potem spadł deszcz i zrobiło się ciemno, co – jak przyznał sam Nadal – bardzo mu pomogło.

Thiem czy Sascha Zverev to potencjalni przyszli liderzy światowego rankingu, ale jeszcze nie teraz, gdy na ziemi rządzi Nadal, a na szybszych nawierzchniach Roger Federer. Trudno powiedzieć, kiedy to się zmieni, tenisowi fachowcy wieszczyli już koniec i jednego, i drugiego, a oni trwają i mają się dobrze.

W finale Nadal nie miał problemów z pokonaniem Thiema. Wygrał 6:4, 6:3, 6:2. Odrobinę napięcia było tylko w ostatnim gemie trzeciego seta, gdy Hiszpan serwował, prowadził 5:2 i 40:0, a Thiem wyrównał i uległ dopiero przy piątym meczbolu. Wiara, że coś się zmieni, była właściwie irracjonalna, choć Nadal walczył ze skurczem ręki.

Tenisista z Majorki jednak nie wypuścił sukcesu z ręki, kolejny raz właściwie zdekapitował turniej, bo trudno inaczej ocenić to, jak traktuje rywali na kortach w Lasku Bulońskim. Trudno uwierzyć, że jest w nich jeszcze wiara, że ktokolwiek może zrobić mu krzywdę na korcie im. Philippe'a Chatriera.

Nadal miał już nieraz poważne kłopoty ze zdrowiem, nie brakowało głosów, że to już koniec, ale on zmartwychwstawał, brał się na swojej wyspie do ciężkiej pracy i wracał jeszcze mocniejszy, o czym przekonują się kolejne generacje graczy.

W tegorocznym turnieju przewaga Nadala nad resztą stawki była nawet większa niż wówczas, gdy był młodszy i dopiero zaczynał straszyć swą siłą, szybkością i niezwykłą rotacją nadawaną piłce.

Gdy patrzy się na jego grę, można uwierzyć, że to panowanie nie skończy się nigdy, że tylko od Nadala zależy, kiedy Thiem, Zverev lub ci, co przyjdą po nich, zagrożą jego panowaniu na ceglanej mączce. Być może szybciej gotowy będzie w Paryżu dach nad kortem centralnym i nowy kort w ogrodzie botanicznym, niż skończy się ta zwycięska seria.

Rumunka nr 2

Po dwóch finałowych porażkach Simona Halep w końcu zwyciężyła w Paryżu. Rumunka pokonała Amerykankę Sloane Stephens 3:6, 6:4, 6:1 i ma swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy.

Od dziś jej władza jako liderki światowego rankingu ma znacznie poważniejszą legitymację niż tylko punkty zdobywane w turniejach przez cały rok. Przodowniczki bez wielkoszlemowego zwycięstwa – a było ich kilka – zawsze uznawane były za liderki drugiej kategorii, bo liczą się przede wszystkim Wielkie Szlemy.

Z rumuńskiego punktu widzenia, zanim pojawił się powód do wielkiej radości, powiało grozą, co w przemówieniu po finale przyznała sama Halep. Pierwszy set – porażka, drugi set – szybkie oddanie własnego podania i prowadzenie Stephens 2:0.

Dla kogoś, kto tak jak Halep przegrał rok temu już prawie wygrany finał, to musiał być trudny moment. Tym bardziej że Amerykanka – triumfatorka ubiegłorocznego US Open – grała bardzo dobrze i waleczność oraz ambicja Halep nie zamieniały się w punkty dla Rumunki. Stephens dobrze się broniła, świetnie kontrowała i przede wszystkim wydawała się zaskakująco spokojna, jakby przekonana, że odeprze każdy atak.

Ale tym razem Halep nie zgodziła się na już przewidywany przez wielu scenariusz, że znowu pięknie przegra po walce, w której straci wiele sił. Od stanu 0:2 w drugim secie wygrała 20 z 24 kolejnych wymian i mecz zaczął się od nowa, z tym że teraz to Amerykanka wydawała się z gema na gem coraz bardziej bezradna.

Gdyby to nie chodziło o Halep, już w połowie trzeciego seta można by powiedzieć, że mecz jest skończony, ale chyba wszyscy pamiętali ubiegłoroczny finał, w którym prowadziła z Eleną Ostapenko 6:4, 3:0 i przegrała.

Powtórki jednak nie było i Rumunia ma swój drugi triumf w kobiecym turnieju Roland Garros, równo 40 lat po tym, jak wygrała Virginia Ruzici (obecna na trybunach, dziś mieszkająca w Paryżu menedżerka Halep). Za zwycięstwo Halep – podobnie jak Nadal – dostała czek na 2 mln 200 tys. euro.

Polskie smutki

Dla nas zakończony w niedzielę turniej był dość smutny. Agnieszka Radwańska (przyszłość niepewna) i Jerzy Janowicz (przyszłość nieznana) w ogóle nie zagrali, a najlepsza deblowa para świata Marcelo Melo – Łukasz Kubot odpadła, zanim przyszło do poważnej gry. Magda Linette nie może zrobić zdecydowanego kroku do przodu, Iga Świątek wywalczyła tylko nagrodę pocieszenia w postaci zwycięstwa w juniorskim deblu, choć była szansa na więcej.

Jedyną naszą dużą radością w Paryżu był wielkoszlemowy debiut Huberta Hurkacza, który na korcie centralnym nie przestraszył się Marina Cilicia i choć przegrał, to tak naprawdę także sporo wygrał. Czas na dalszy ciąg, już nie w challengerach (Hurkacz w niedzielę triumfował w Poznaniu), lecz w głównym cyklu ATP Tour.

Ale tak naprawdę trudno oprzeć się refleksji, że tak dobrze jak w ostatnich latach szybko w polskim tenisie nie będzie.

WYNIKI FINAŁÓW

Mężczyźni: R. Nadal (Hiszpania) – D. Thiem (Austria) 6:4, 6:3, 6:2.

Debel: P.-H. Herbert, N. Mahut (Francja) – O. Marach, M. Pavić (Austria, Chorwacja) 6:2, 7:6 (7-4).

Kobiety: S. Halep (Rumunia) – S. Stephens (USA) 3:6, 6:4, 6:1.

Debel: B. Krejcikova, K. Siniakova (Czechy) – E. Hozumi, M. Ninomiya (Japonia) 6:3, 6:3.

>Mikst: L. Chan, I. Dodig (Tajwan, Chorwacja) – G. Dabrowski, M. Pavić (Kanada, Chorwacja) 6:1, 6:7 (5-7), 10-8.

Typowanie tego, kto wygra w Paryżu, właściwie nie ma sensu. Miało większy, gdy w pełni formy i zdrowia byli Roger Federer, Novak Djoković czy Andy Murray, choć i oni nie potrafili zrobić krzywdy Nadalowi na jego ziemi. Teraz, gdy „Kareta Asów" odjechała w siną dal, Hiszpan w Paryżu został sam z młodzieżą, która ma ambicje, ale jeszcze do triumfu nie dorosła.

Finałowy przeciwnik Nadala Austriak Dominic Thiem wygrywał już z nim na korcie ziemnym i to nieraz (nawet w tym roku w Madrycie), ale gdy przyszło do decydującego starcia, znów rządził stary król.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Wiadomo kiedy i z kim zagra Iga Świątek? To wielka gwiazda, która wraca do formy
Tenis
Iga Świątek zaczęła sezon na kortach ziemnych. Wygrała w Stuttgarcie
Tenis
Rozpoczyna się nowy etap sezonu. Ziemia obiecana Igi Świątek
Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Tenis
Iga Świątek ambasadorką Lancôme