Niemiecki 20-latek rosyjskiego pochodzenia po zwycięstwie w Rzymie (w finale pokonał Novaka Djokovicia) miał prawo czuć się jednym z faworytów Roland Garros i tak też traktowali go tenisowi fachowcy. Zverev (nr 9) grał świetnie, wydawało się, że za sportową klasą nadąża też głowa i Sasza z Hamburga wytrzyma paryskie ciśnienie.

Nic z tego, być może rację ma Mats Wilander, który ostro skrytykował Zvereva za brak woli walki w sprawie przerwania meczu przy stanie 1:1 w setach w poniedziałek wieczorem. Wprawdzie kropił deszcz, ale można było grać jeszcze przez dobrą godzinę, Zverev zyskiwał przewagę z każdym gemem i widać było, że przerwanie spotkania nie jest w jego interesie.

34-letni leworęczny Verdasco (dziś 37. ATP, ale kiedyś był nr 7) to jeden z najlepszych tenisistów, którzy nigdy żadnego wielkiego turnieju nie wygrali. Potrafił jednak sypać piach w tryby faworytów jak mało kto. W ubiegłym roku w pierwszej rundzie w Australian Open wyeliminował Rafaela Nadala, a jego półfinałowy pojedynek w Melbourne z tym samym rywalem w roku 2009 jest legendarny. Trwał 5 godzin i 14 minut. Nadal wygrał i następnie w finale pokonał Rogera Federera.

Zverev miał do siebie pretensje o to, że grał zbyt defensywnie, zbyt rzadko przejmował inicjatywę. – Trudno, przegrałem, ale świat się nie kończy, wciąż walczę o awans do kończącego sezon finału ATP Tour – powiedział Niemiec.

Odpadła z turnieju Brytyjka Johanna Konta (nr 7) po porażce 6:1, 6:7, 4:6 z Su-Wei Hsieh z Tajwanu. Agnieszka Radwańska z Francuzką Fioną Ferro grała po zamknięciu tego wydania gazety.