Mecz Djoković – Thiem miał odpowiedzieć na zasadne pytania o tenisową moc byłego lidera rankingu światowego w fazie wychodzenia z kryzysu – i odpowiedział. Dwukrotny mistrz z Monte Carlo jeszcze nie jest w stanie stawić czoła najlepszym, choć widać było w jego grze przebłyski dawnych umiejętności.
Grali trzy sety, tylko pierwszy po tie-breaku wygrał Serb. Nieco zmieniona rakieta, inny, bezpieczny dla kontuzjowanego łokcia ruch serwisowy – to wszystko zapewne pomagało, ale żelazny Novak to jednak na razie przeszłość. Co więcej, widać było, że Djoković w drugiej fazie spotkania miewał zadyszkę po wyjątkowo intensywnych wymianach, których rywal mu nie oszczędzał.
Siła uderzeń i rotacji piłek też była po stronie Thiema, przez liczne grono uważanego za godnego następcę Thomasa Mustera, który w latach 90. wygrywał w Monte Carlo trzy razy. Młody Austriak po raz drugi w życiu pokonał Novaka, pierwszy raz był rok temu w Roland Garros.
W tym sezonie Thiem wygrał na kortach ziemnych już dziesiąte spotkanie (przegrał tylko z Fernando Verdasco w lutym w Rio de Janeiro). Grał z Nadalem siedem razy (bilans 2-5), z tego cztery na kortach ziemnych (1-3). Nawet jeśli w piątek przegra, to być na czerwonej mączce drugim po Nadalu też brzmi dobrze.
Mecz Hiszpana z Karenem Chaczanowem przebiegł wedle znanego wzorca: mistrz z Majorki dynamicznie ostrzeliwał rywala, który próbował oddawać ciosy, ale umiejętności nie starczało. Dwa krótkie sety, brawa i znów lekki szmer na trybunach: czy ktoś zatrzyma odświeżonego Nadala? Na razie odpowiedzi brzmią: nie zatrzyma.