Może kobiecy finał na Florydzie nie był tak efektowny jak ten z Sereną Williams w Kalifornii, ale zwycięstwo 6:3, 6:2 nad Rosjanką w upale i przy dużej wilgotności na korcie centralnym Crandon Park w Key Biscayne dało Azarence wiele satysfakcji.
Do pucharu, czeku na ponad milion dolarów doszedł awans z ósmego na piąte miejsce rankingu WTA oraz miłe poczucie, że w tym roku nie ma lepszej: 3 tytuły, 22 zwycięskie mecze (tylko 1 porażka), wreszcie obecność wśród legend – podwójny sukces w Indian Wells i Miami w jednym roku (znany jako „Sunshine Sweep" albo „Sunshine Double") odniosły tylko Steffi Graf w 1994 i 1996 roku oraz Kim Clijsters w 2005.
Białorusinka może zapomnieć o skutkach kontuzji, problemach osobistych, nieudanych powrotach, zmianach trenerów – wraca Azarenka mistrzyni, wciąż niezbyt powszechnie lubiana, ale już silna jak wtedy, gdy była liderką rankingu i wygrywała w Wielkim Szlemie.
– Największym problemem, jaki wstrzymywał mój powrót, był brak odpowiedniej reakcji ciała na trening. Nie miałam wystarczająco dużo zdrowia, nie byłam odpowiednio wytrzymała. Miałam też trochę trudności psychicznych, szukałam większej motywacji, ale nigdy, przenigdy nie wątpiłam w moje możliwości. Wierzę w siebie, wierzę, że jestem dobra – mówiła po sukcesie w Miami i, konsekwentnie, najbardziej chwaliła zimową pracę z trenerem przygotowania fizycznego, także cenionym w międzynarodowym środowisku tenisowym kręgarzem Francuzem Jean-Pierre'em Bruyerem. – To on kopnął mnie w siedzenie i dał rozpęd... – mówiła białoruska tenisistka.
Teraz kłopotów z motywacją Wiktoria już na pewno nie ma, w Miami wspominała też o sezonie na kortach ziemnych, zapewniała, że chce udowodnić niedowiarkom, że i na tej nawierzchni potrafi zwyciężać. – Z Sereną Williams także? – pytali dziennikarze. – Wiele razy mówiłam, że Serena jest jedną z tych, które powodują, że bardziej się staram. Jej rekordy i statystyki dowodzą, że jest dziś najtrudniejszą rywalką dla nas wszystkich. Dla mnie jej obecność w tenisie to dodatkowe wyzwanie, dobrze, że jest – brzmiała odpowiedź.