Nick Kyrgios kandydatem na najlepszego tenisistę świata

Nick Kyrgios - łamie rakiety, klnie i wścieka się, ale wciąż jest kandydatem na najlepszego tenisistę świata. W Miami porywająco grał z Rogerem Federerem.

Aktualizacja: 03.04.2017 23:36 Publikacja: 03.04.2017 20:18

Nick Kyrgios, 21 lat, trzy wygrane turnieje i kilka skandali

Nick Kyrgios, 21 lat, trzy wygrane turnieje i kilka skandali

Foto: AFP

W tym roku w Acapulco i Indian Wells pokonał Novaka Djokovicia. Półfinał z Rogerem Federerem w Miami – trzy zacięte tie-breaki, wiele fantastycznych wymian, porażka o włos – tylko umocnił przekonanie, że Kyrgios ma talent jak nikt z jego pokolenia. Wątpliwości oczywiście są, wciąż te same: nie dotyczą tego, czy da radę rywalom na korcie, tylko czy będzie w stanie opanować siebie.

Od chwili gdy efektownie wygrał w Wimbledonie 2014 z Rafaelem Nadalem, słychać zachwyty: szczupły atleta, potrafiący wydobyć z rakiety potężną moc, połączoną z precyzją, swobodą i nieokiełznaną wyobraźnią. Ale nosi też w sobie groźny ładunek: zdolność znieważania wszystkich na korcie i poza nim, ze szczególnym uwzględnieniem sędziów i działaczy. Jest też w Kyrgiosie ciągła chęć łamania rakiet i obrażania się na świat, głośnej demonstracji niechęci i frustracji, niektórzy dostrzegają nawet tendencję do samodestrukcji.

Mecz ze sobą jest tym, który naprawdę musi wygrać, by zostać numerem jeden. Świat czeka na symptomy poprawy po miesiącach awantur, afer, internetowych kłótni, kar finansowych i wreszcie dyskwalifikacji wymierzonej przez ATP World Tour po jesiennych wybrykach Kyrgiosa w Szanghaju. Po turnieju musiał zapłacić łącznie ponad 21 tys. dolarów za brak sportowego zaangażowania, obelgi wobec widza, niesportowe wystąpienia i jeszcze 25 tys. za zachowanie sprzeczne z czystością gry. Do tego doszło osiem tygodni przymusowej przerwy w startach, z propozycją skrócenia do trzech, jeśli tenisista podejmie współpracę z psychologiem.

Chyba nie podjął, ale na Australian Open przyjechał, by w drugiej rundzie przegrać z Andreasem Seppim i znów dostać się pod ostrzał mediów i kibiców. Po raz pierwszy uznał, że powinien się wytłumaczyć.

– Po prostu byłem w złym miejscu życia, w czarnej dziurze. Teraz postaram się poprawić nastrój, spróbuję też trochę cieszyć się tenisem – obiecywał. Dobre i to, twierdzą ci, którzy są z nim bliżej.

Nick jest ostatnim z trójki dzieci Giorgiosa i Norlaili Kyrgiosów. Giorgios (dziś George) wyemigrował do Australii z Grecji z rodzicami jako dziecko i pracował jako malarz pokojowy; Norlaila urodziła się w Malezji i przeniosła do Australii z matką, gdy miała 12 lat. Żadne z rodziców nie grało w tenisa, ale dzieci do sportu zachęcali. Nick, właściwie Nicholas Hilmy Kyrgios, początkowo chciał być koszykarzem, ojciec z matką kierowali go raczej w stronę tenisa, ale żadnymi toksycznymi rodzicami nie byli. Wręcz przeciwnie – stosowali łagodne metody perswazji, by nie rzec, że trochę zaniedbywali potomstwo (Nick wspomniał, że nawet nie trochę...).

Najmłodszy z Kyrgiosów od małego miał nadwagę, ale nie z powodu niewłaściwej diety (choć babcia lubiła go zabierać po zajęciach do Kentucky Fried Chicken), tylko zwyczajnie – za dużo jadł. Skutki był widoczne – na korcie i na boisku koszykarskim szybko tracił siły. Instynkt mu podpowiadał, że musi znaleźć sposób, by coś z tym zrobić – w tenisie znalazł metodę dość szybko, od małego przewidywał lot piłki, lepiej niż inne dzieciaki. Drugi sposób to szybki atak, mocny strzał już przy pierwszej lub drugiej piłce – dziś też znak rozpoznawczy jego gry.

Nigdy nie cierpiał mozolnego przebijania piłek. Chciał grać i rywalizować. Jak nie widział równego sobie po drugiej stronie siatki, zaraz się nudził. W 2011 roku zagrał w reprezentacji Australii w juniorskim Pucharze Davisa. Kapitanem był Pat Cash. Już wtedy były mistrz Wimbledonu dostrzegł nadzwyczaj szybkie ramię, podziwiał połączenie siły i kontroli nad piłką.

Groźby też widział. Podczas kolacji zauważył, jak Nick pochłania dwa potężne burritos, na oko z 4000 kalorii. W meczach dostrzegał już wtedy niewytłumaczalne upadki i nagłe chwile buntu. – Potrafił dominować, by za chwilę krzyczeć, że nie ma rytmu i natychmiast przegrywał – wspominał Cash. W wieczór przed półfinałem rozgrywek odkrył, że Nick zamiast oszczędzać zmęczone mięśnie, dla zabawy zorganizował z kolegami na pobliskim boisku turniej piłki nożnej. – Był przywódcą, bezczelnym chłopakiem, który ze wszystkiego robił sobie żarty – mówił Cash.

– Ale po turnieju poszedłem do niego i na boku powiedziałem, że pomimo głupot, jakie robi, pomimo burritos i braku odpowiedzialności ma niewiarygodny talent, że może osiągnąć naprawdę wiele w tenisie – dodał.

Piętnaście miesięcy później Kyrgios był już juniorskim mistrzem Australian Open i został kolejną nadzieją tamtejszego tenisa. To spory ciężar w kraju, który wychował legendy tego sportu, od Roda Lavera przez Roya Emersona, Kena Rosewalla po Pata Casha i Patricka Raftera, od Margaret Smith Court po Evonne Goolagong Cawley. Wymienione sławy to nie tylko mistrzowie gry, wszyscy dawali też rodakom dowody kultury i szacunku dla etosu sportu. Byli świetnymi, walecznymi sportowcami, ale też zrównoważonymi ludźmi. Dla Nicka z Canberry – nie do pojęcia.

Od czasu wielkiego zwycięstwa nad Nadalem w Londynie chwilę odczekał, by osiągnąć coś więcej, ale w 2016 roku wygrał trzy turnieje ATP: w Tokio, Atlancie i Marsylii. Był 13. na świecie (teraz jest nr. 16.). W tym roku ma bilans 14 zwycięstw, 4 porażki. Na koncie prawie 4,3 mln dolarów z premii turniejowych. I przyszłość, którą jedni nadal malują na kolorowo, inni wciąż wątpią, czy jakaś będzie, skoro dotyczy tenisisty, który kiedyś głośno powiedział: – Nie znoszę tenisa. I nawet jak wygram turniej wielkoszlemowy, nie zmienię zdania.

Do tego deklaruje, że na pewno zejdzie z kortu przed 27. rokiem życia, że może będzie podążał za największą pasją: koszykówką. – Na NBA jest za późno, ale jeszcze może zagram gdzieś w Europie – mówił dziennikarzom. W bazie firmy Nike w Oregonie cały wolny czas poświęcał na rzucanie piłki do kosza, podczas turniejów ATP też szuka boiska i chętnych do gry.

Będący bliżej mówią, że dobry wpływ na niego miewa jego dziewczyna – Ajla Tomljanović, tenisistka z Chorwacji, czekająca właśnie na australijski paszport, która po długotrwałej kontuzji wraca do WTA Tour.

Pomocną dłoń wyciągnął również kapitan Lleyton Hewitt, który miesiąc temu zadzwonił z propozycją przygotowań do gry w Pucharze Davisa (od piątku zaczyna się mecz Australia – USA w Brisbane). – To najlepsza rzecz, jaką mogłem zrobić, wrócić i być razem z innymi chłopakami. Znów odnalazłem radość z treningów – mówił po tym zaproszeniu.

Powrót do drużyny to dobry pomysł także dlatego, że Kyrgios wciąż nie ma trenera. Kilka osób wyraziło chęć współpracy (chwilę pomagał Australijczykowi Radek Stepanek), ale wielu uważa, że to strata czasu. – Trener musi mieć szacunek u zawodnika, a zachowanie Nicka wobec ludzi wskazuje, że nie jest w tym dobry – mówi oględnie Pat Cash.

Można do Kyrgiosa dotrzeć inną drogą? W 2015 roku podpisała z nim kontrakt potężna agencja WME-IMG, ma dwóch opiekunów, którzy starają się, by w świat nie szedł tylko zły przekaz. Niekiedy się udaje. – Jest niezapisaną kartą, jest inny, jest zjawiskiem, które na pewno odświeża tenis, nawet jeśli wielu się nie podoba. Ma w sobie coś, co nazywamy „nowoczesną kulturą młodzieży miejskiej", to otwiera nowe możliwości. Już podpisaliśmy kontrakty z producentem modnych słuchawek, myślimy o wejściu w promocję NBA – mówi Carlos Fleming, jego opiekun z IMG. – Może wyznaczać nowe trendy, może być zjawiskiem marketingowym – dodaje, ale zaraz uzupełnia: – Na pierwszym miejscu są jednak zwycięstwa na korcie.

Kyrgios sam tłumaczy, że kluczem do jego transformacji może być wyłącznie brak presji i koniec z przypisywaniem mu roli czarnego charakteru australijskiego sportu. – Nie sądzę, bym był złym chłopakiem. Robiłem trochę zamieszania na kortach, ale zawsze w ogniu walki, gdy byłem wściekły. Poza kortem nigdy nie złamałem prawa, nikogo nie zastrzeliłem, nic nikomu nie ukradłem. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, naprawdę nie jestem złą osobą – taka jest wykładnia dobra wedle Nicka K.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: k.rawa@rp.pl

Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia
Tenis
Iga Świątek ambasadorką Lancôme
Tenis
Billie Jean King Cup. Do zobaczenia w listopadzie
Tenis
Stefanos Tsitsipas wygrywa w Monte Carlo. Hubert Hurkacz niżej w rankingu
Tenis
Iga Świątek i reprezentacja Polski zagrają w finale Billie Jean King Cup!