30-letni Monfils do tego turnieju przygotowywał się solidnie jak rzadko. Po Masters pojechał na Florydę, bo – jak mówił w wywiadach – zdaje sobie sprawę, że nie zostało mu wiele czasu, by osiągnąć sukces na miarę swego talentu.
Już wiadomo, że w Melbourne tego nie uczyni. Mecz z Nadalem Francuz zaczął fatalnie, dwa sety przespał i dopiero potem udowodnił, że gdyby obudził się wcześniej, Hiszpan mógłby mieć kłopoty. I tak miał, Monfils wygrał trzeciego seta, a w czwartym prowadził 4:2, a potem 4:3 i 30:0. – Po takim meczu trudno powiedzieć, że miałem wszystko pod kontrolą. Ale cieszę się, że pierwszy raz od dwóch lat jestem w ćwierćfinale wielkoszlemowego turnieju na nawierzchni twardej – mówił Nadal.
Na półmetku Australian Open najczęściej pada pytanie, czy „Kareta Asów" męskiego tenisa (Djoković, Murray, Nadal, Federer) jeszcze jedzie. Przed turniejem wątpliwości budziło przede wszystkim to, czy Szwajcar i Hiszpan dadzą sobie radę, bo ubiegły rok był dla nich trudny. Tymczasem to właśnie oni pozostali w grze i mogą spotkać się w finale – marzeniu organizatorów, bo byłby to powrót do przeszłości, jakiego nie przegapi żaden kibic tenisa. Federerowi na drodze może stanąć rodak Stan Wawrinka (jeśli pokona Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę, a Federer wygra z Niemcem Mischą Zverevem).
Szwajcaria dzięki temu duetowi w Pucharze Davisa mogłaby być niepokonana, ale Federer i Wawrinka zapowiedzieli, że dla ojczyzny nie zagrają. Wczesna porażka w Melbourne sprawiła natomiast, że Serbię wzmocni Novak Djoković, a Brytyjczyk Andy Murray wciąż się zastanawia (pierwsza runda Pucharu Davisa 3-5 lutego).
Łukasz Kubot w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo (nr 7) przegrał w trzeciej rundzie debla z Chorwatem Ivanem Dodigiem i Hiszpanem Marcelem Granollersem (nr 9) 6:7 (5-7), 6:7 (5-7).