Reakcja Chorwatki Mirjany Lucić-Baroni (79. WTA) po ostatniej piłce meczu mówiła wszystko: 35-letnia tenisistka zrobiła minę, jakby wygrała na loterii milion dolarów, i dopiero potem odważyła się na uśmiech. Pokonanie Agnieszki Radwańskiej – trzeciej zawodniczki rankingu WTA – zajęło jej niewiele ponad godzinę. Wygrała 6:3, 6:2.
To najgorszy występ Polki w turnieju Australian Open od roku 2009 (wówczas odpadła w pierwszej rundzie). W ubiegłym roku była w Melbourne w półfinale, co oznacza, że wczorajsza porażka będzie bolesna z rankingowego punktu widzenia (Radwańska wypadnie z czołowej piątki).
To jedna z najbardziej wstydliwych wielkoszlemowych wpadek Polki. Radwańska od początku źle serwowała i przyjmowała bolesne ciosy z returnu. Pomimo to w drugim secie prowadziła 2:0, ale gdy rywalka przełamała jej serwis raz, a potem drugi i wyszła na prowadzenie 4:2, mecz się praktycznie skończył. Polka, specjalistka od wygrywania przegranych spotkań, tym razem z grobową miną wywiesiła białą flagę. Tak smutnego początku tenisowego roku chyba nikt sobie nie wyobrażał.
Lucić-Baroni to tenisistka z przeszłością. Największy sukces odniosła jeszcze w ubiegłym wieku (była w półfinale Wimbledonu 1999). W latach 90. uchodziła za cudowne dziecko tenisa na równi z Martiną Hingis i Jennifer Capriati. Niestety, kariery takiej jak Szwajcarka i Amerykanka nie zrobiła, w czym sporo winy ojca tyrana. Dziś mieszka i trenuje w USA.
Gdy my smucimy się w swoim kącie z powodu porażki polskiej gwiazdy, wraz z Serbami dziwi się cały tenisowy świat. Broniący tytułu sześciokrotny triumfator Australian Open Novak Djoković przegrał z Denisem Istominem 6:7 (8-10), 7:5, 6:2, 6:7(5-7), 4:6. Rosjanin reprezentujący Uzbekistan zagrał w turnieju dzięki dzikiej karcie (zajmuje 119. miejsce w rankingu ATP). Ta przegrana oznacza, że Djoković wciąż nie odzyskał odstraszającej mocy utraconej latem ubiegłego roku.