Djokovic wygrywa Wimbledon: Zryw człowieka z tytanu

Zwycięstwa Andżeliki Kerber i Novaka Djokovicia. Ona po przejściach, on z przeszłością.

Aktualizacja: 15.07.2018 21:30 Publikacja: 15.07.2018 20:01

Novak Djoković wygrał w Londynie czwarty raz

Novak Djoković wygrał w Londynie czwarty raz

Foto: afp

Korespondencja z Londynu

Niemka pokonała Serenę Williams, Serb Kevina Andersona. Oba finały były krótkie, raczej nie pozostawiły publiczności wspomnień na długie zimowe wieczory.

Finał męski niósł też pewną nostalgię – Brytyjczycy (i nie tylko oni) po cichu trochę tęsknili za emocjami, jakie im dawał Andy Murray, ewentualnie Roger Federer. Dobrze tę nutę oddawał plakat pokazywany chętnie do kamer przez jedną panią: „Roger, Ciebie tu nie ma, ale ja jestem…”.

Byli Novak i Kevin, półfinałowi ludzie z tytanu, którzy pokazali, że pięcio-, sześciogodzinne mecze to dla nich nic, ale okazało się, że cenę za taki wysiłek jednak się płaci. Wyższą zapłacił tenisista z RPA, dwa sety przegrał gładko, w trzecim, gdy jego serbski rywal zaczął tracić oddech, nie dał rady włączyć wyższego biegu. Tie-break był ostatnim zrywem Djokovicia, Serb wygrał 6:2, 6:2, 7:6 (7-3). Kiedyś obiecał to zrobić, więc zjadł z wdzięczności szczyptę wimbledońskiej trawy z kortu centralnego i mógł całować złoty puchar na oczach synka Stefana i żony Jeleny – na czele grupy wsparcia.

Cichym bohaterem tego finału na pewno był jednak skromny słowacki trener Marian Vajda – ten, który parę miesięcy temu wrócił do Novaka i zaczął żmudny proces sportowej odbudowy mistrza. Ma dar przekonywania Novaka, przypomnijmy, jeszcze niedawno poszukującego harmonii w muzyce ludowej i uściskach z drugim człowiekiem.

W niedzielę znów mieliśmy przed sobą Djokovicia–zwycięzcę, który wie, że może wygrać z każdym, nawet gdy w baku paliwa już prawie nie ma.

Zdobył 13. tytuł Wielkiego Szlema, to cztery mniej, niż mają Rafael Nadal i Pete Sampras. Wrócił do pierwszej dziesiątki rankingu ATP (Anderson pierwszy raz w karierze będzie piąty).

– To było niesamowite, że pierwszy raz w życiu słyszałem, jak ktoś wołał: tatuś, tatuś, gdy grałem. Kevin był lepszy w trzecim secie, miałem trochę szczęścia. Nie ma lepszego miejsca na powrót niż Wimbledon – mówił Serb.

W sobotnim meczu pań (w godzinę 6:3, 6:3 dla Kerber) spokojna determinacja Andżeliki zderzyła się na korcie centralnym z zaskakującym niepokojem i brakiem koncentracji wielkiej Sereny. Wypadkowa tych sił spowodowała, że finał był jaki był, niektórzy żartowali, że dużo więcej działo się w loży królewskiej, skoro przybyły księżna Cambridge (Kate) i księżna Sussex (Meghan).

O szczegóły taktyczno-techniczne finałowej porażki nikt siedmiokrotnej mistrzyni nie śmiał zapytać. Pytano Serenę o dalsze plany (będzie start w US Open, może także w deblu), ogólne wrażenia (są pozytywne, Serena wciąż czuje się na siłach, by bić młodsze) oraz konieczność wprowadzenia tie-breaków w decydujących setach Wimbledonu (jest to jej obojętne).

Mistrzyni, dla części polskich kibiców zapewne wciąż trochę polska pani na Puszczykowie, pokazała się jako osoba introwertyczna, ale pełna szacunku dla pokonanej, niezbyt otwarta dla mediów.

Na najważniejsze pytanie, czemu akurat ona była najlepsza w tej wimbledońskiej wirówce, wyrzucającej na aut największe gwiazdy kobiecego tenisa, odrzekła z miłym uśmiechem: – Ponieważ mam już 30 lat i zdobyłam bardzo wiele doświadczenia. Jak się przejdzie dwa-trzy razy przez dobre i złe chwile, to można się czegoś nauczyć. Wiedziałam, jak radzić sobie w półfinałach, przegrałam tu raz z Sereną w finale. To mi pomogło pozostać zrelaksowaną, skupić się na meczu, a nie myśleć, że to finał Wimbledonu.

Przed Andżeliką nowy cel – wielki szlem w całej karierze, trzy lewy zdobyła, została jeszcze ta paryska. Konkretne zyski z Londynu to 2,25 mln funtów premii oraz rankingowy awans na czwarte miejsce. Nowy trener Kerber Wim Fissette też może dopisać do bogatego portfolio kolejny świetny wynik.

Piękny wimbledoński sukces juniorki Igi Świątek nieco przesłonił fakt, że w dorosłych turniejach singlowych polskie emocje skończyły się już trzeciego dnia turnieju. Wimbledon nie odpowiedział na pytanie o przyszłość Agnieszki Radwańskiej. Honor dojrzałego tenisa nad Wisłą musiała bronić (i po części obroniła, dochodząc do półfinału) deblistka Alicja Rosolska, po mężu Champion.

Zwycięstwo panny Igi, odniesione wedle sprawdzonej reguły – na początek zwycięstwo nad najlepszą juniorką świata, a potem tylko lepiej – wyglądało znakomicie.

Bohaterka, osoba rzeczowa, świadoma tego, co chce osiągnąć, dołączywszy do grupki młodych polskich mistrzyń Wimbledonu (Aleksandra Olsza, Agnieszka i Urszula Radwańskie) zadeklarowała wkroczenie na drogę profesjonalną. Ostatnim amatorskim startem będzie udział w październikowych Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Buenos Aires. Pytana przez „Rz” o ewentualny przyszłoroczny start w seniorskim Wimbledonie (mistrzynie juniorek mogą dostać dziką kartę) rzekła: – Tak, pomyślałam o tym już przed finałem.

Finały:

Iga Świątek zrobiła spore wrażenie – jej mocna, wszechstronna gra oraz krótkie, ale konkretne i szczere opinie podobały się brytyjskim sprawozdawcom, tak samo jak fakt, że wygrała dziewczyna z kraju, w którym nawet ambasada Wielkiej Brytanii parę lat temu sprzedała swój kort trawiasty w Warszawie.

Korespondencja z Londynu

Niemka pokonała Serenę Williams, Serb Kevina Andersona. Oba finały były krótkie, raczej nie pozostawiły publiczności wspomnień na długie zimowe wieczory.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche
Tenis
Tenisowy klasyk. Iga Świątek zagra z Jeleną Rybakiną