- Chcę się rozwijać, dlatego dołączyłam psychologa do swojego teamu. Musiałam znaleźć odpowiednią osobę. Z psychologiem muszę czuć się bezpiecznie, spokojnie, mieć pewność, że mogę być w stu procentach szczera. Dochodzi kwestia finansowa. Dobrym psychologiem dla tenisisty nie będzie ktoś, kto siedzi w gabinecie i do kogo przychodzi się na konsultacje. Musi jeździć z zawodnikiem, widzieć, jak zachowuje się w momentach stresowych, mieć z nim silną interakcję i pomagać we właściwym momencie.
Francuski dziennik „L’Equipe” w czasie Roland Garros poświęcił obszerny artykuł depresji tenisistów. Z racji tego, że często przegrywają, borykają się bardziej niż inni sportowcy, właśnie z depresją.
- Nikt nie chce o tym rozmawiać. Na turniejach WTA wszystkie zawodniczki się uśmiechają, ale to co się dzieje w innym teamie, do mnie, do przeciwniczki już nie dochodzi. Tenis jest specyficzny. Gra się co tydzień i rzadko co tydzień wygrywamy, raczej w każdym tygodniu przeżywamy porażki. A porażka dla sportowca to za każdym razem ciężki cios. Do stresowych sytuacji przyczyniają się też inne czynniki. Pracujemy w zespole i przez rok widzimy się z tymi samymi osobami. Czasami ciężko się skontrolować. Rodzą się napięcia, konflikty. Co roku jeździmy do tych samych miejsc. Ktoś pomyśli, że to fajne, można sobie pozwiedzać, przebywać w atrakcyjnych miastach, kurortach. Ale to nie tak. Śpimy 8 godzin i jedziemy na korty trenować, czekać na mecz, zagrać mecz. Wolne chwile musimy wykorzystywać na odpoczynek, regenerację.
Z Wimbledonu szybko odpadły zawodniczki z pierwszej dziesiątki WTA. Co się dzieje w kobiecym tenisie?
- A kto się spodziewał, że w ubiegłym roku Roland Garros wygra Elena Ostapenko? Wielkie Szlemy mają to do siebie, że faworytki odpadają. Nie wydaje mi się, żeby to była kwestia kobiecego tenisa. W męskim Roland Garros w półfinale znalazł się Włoch Marco Cecchinato i szczerze mówiąc przedtem o nim nie słyszałam. Ale wracając do WTA. Nasz tenis się wyrównał. Wiele zawodniczek może sobie pozwolić na zbudowanie sztabu trenerskiego. Pojawił się też taki trend, że młodzi ludzie niczego się nie boją. Kiedyś Maria Szarapowa wychodziła na kort i od razu wygrywała 5:0. Teraz taki mecz zaczyna się od 2:3.
Czy tenis kobiet stał się bardziej siłowy?