Sławny obrazek pokazujący Novotną wypłakującą żal na ramieniu księżnej Kentu przylgnął do czeskiej tenisistki na zawsze.
Był to jeden z największych sportowych upadków roku, a w tenisie może nawet dekady. Nieczęsto traci się tytuł wielkoszlemowy, prowadząc 4:1, 40-30 w decydującym secie i mając serwis.
Nieważne, że rywalką była Steffi Graf, że Niemka grała świetnie. Etykieta przylgnęła do Jany mocno. Tłumaczenia, że zawiodła taktyka, a nie nerwy, że klasyczna gra serwis-wolej, którą prezentowała Czeszka, wymagała dużego ryzyka, nie pomogły.
W kolejnych meczach Novotnej czekano na efektowne załamania i to życzenie się spełniało. „No-No Novotna”, była artystką kortowych załamań z „Chokesłowacji”, jak pisano od angielskiego słowa „choker” – jakim określa się nieumiejących wygrywać w decydujących momentach.
Wypominano jej porażkę z nastoletnią Chandą Rubin w Roland Garros, gdy prowadziła 6:7, 6:5, 5:0, 40-0 i miała dziewięć piłek meczowych. Podobnie odebrano przegrany z 16-letnią Martiną Hingis finał Wimbledonu w 1997 roku (w trzecim secie Novotnej brakowało jednego punktu do prowadzenia 3:0).